Biotechnologia musi współpracować z biznesem

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Sektor biotech jest obecnie jedną z najbardziej rokujących dziedzin gospodarki. Bill Gates na początku roku stwierdził, że to wybór ścieżki kariery w tym kierunku jest najbardziej opłacalnym. Sam inwestuje w branżę i mówi, że potrzebuje wsparcia finansowego w centra rozwojowo-badawcze. Tym tropem idzie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa, jak wynika z wystąpienia prof. Łukasza Szumowskiego z resortu na Impact’17 w Krakowie.

Jak mówi Szumowski, wdrożenia i nowe technologie, zwłaszcza w medycynie, wpływają nie tylko na mieszkańców danego kraju, ale również i całego świata. – Polska biotechnologia jest na dobrym poziomie. Liczba publikacji w topowych naukowych wydawnictwach zadawala. Brakuje jednak, zwłaszcza w przemyśle farmakologicznym, innowacji czy nowości. Jak na razie żadna nowa cząsteczka nie została z Polski wprowadzona na rynki światowe – mówi podsekretarz.

Zdaniem profesora zupełnie inaczej jest w sektorze wyrobów medycznych, który ma się znacznie lepiej niż ten farmakologiczny. Jednak jak podkreśla, wprowadzenie na rynek produktu jest znacznie prostsze w przypadku firm, które właśnie trudzą się produkcją wyrobów medycznych.

Zdaniem Łukasza Szumowskiego ogólny obraz poprawia się od 2011 roku, kiedy to powstało kilka firm, siejących ferment w środowisku. Oczywiście próbujących było znacznie więcej, ale jak wiemy, nie każdy startup kończy się sukcesem.

Przewodnik po brutalnym świecie

Wszystko jednak zaczyna się od badań podstawowych, prowadzonych zazwyczaj na uczelniach. Zdarza się tak, że startup rozpoczyna się w głowie naukowca, który ma jakiś pomysł na biznes. Problem w tym, że ścieżka, która rozpoczyna się ideą, wynikami badań, uznaniem w środowisku, może zakończyć się już na pierwszej przeszkodzie, a mianowicie na braku pomysłu jak skomercjalizować daną ideę.

– Brakuje przepływu wiedzy, informacji jak znaleźć środki na kolejne badania. Ktoś może mieć genialną wizję, odkryć coś, ale potrzebuje osoby, która go poprowadzi w tym brutalniejszym świecie i pozwoli na wdrożeniae pomysłu w życie. Stąd współpraca nauki z biznesem jest istotna. Bez tego nie będzie innowacyjnych technologii w Polsce – twierdzi Łukasz Lewandowski.

Do tego potrzebne jest wsparcie środowiska prawniczego, aby np. można było znaleźć miejsca, gdzie można testować swoje produkty. Profesor zauważa, że w naszym kraju firmy nie mają możliwości testowania nowych cząsteczek.

Potrzebne są miliony

W 2015 roku tak o testowaniu cząsteczki, która miałaby walczyć z nowotworami, mówił dr Dominik Ziętkowski, dyrektor działu badań i rozwoju Blirt S.A.:  – Jeśli dojdzie do komercjalizacji naszej cząsteczki, będącej potencjalnym lekiem przeciwnowotworowym, to koszt procesu badań rejestracyjnych może wynieść dla firmy farmaceutycznej – producenta takiego leku – średnio od kilkudziesięciu do nawet 100 milionów dolarów – wypowiadał się na portalu kierunekfarmacji.pl.

Ministerstwo nauki zdaje sobie z tego sprawę, że finansowanie na stabilnym poziomie jest nieodzowne. – Naukowcy mają pewne możliwości, ale brakuje przejścia z badań podstawowych do wdrożenia. Próbujemy tę lukę w jakiś sposób wypełnić – zdradza Lewandowski.

Szansą na to, aby myśleć o innowacyjności w tym sektorze, są na pewno środki unijne. Do tego konkurencyjność naszego rynku w Europie może przyciągnąć dużych graczy. – Może się to przekuć nie tylko na sprzedaż polskich startupów, ale również przełożyć na współpracę, która przyniesie realne finansowanie rozwoju naszych firm – dodaje profesor.

Czas jaki sobie dajemy na tego typu rewolucję? – W Belgii trwało to około 15 lat – stwierdza Łukasz Lewandowski.

News will be here