Błękitek. Niegdyś najwyższy budynek w Krakowie [Rozmowa]

Wieża Unity Centre, czyli Szkieletor jest o 14,5 m wyższy od Błękitka fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Drugi najwyższy budynek w Krakowie zaraz po Szkieletorze i 37. w Polsce pod względem wysokości. Błękitek mógłby podzielić los Szkieletora i straszyć przez kilkadziesiąt lat, lecz uchroniło go przed tym przejęcie przez Ikea Holding w latach 90. i gruntowna przebudowa obiektu, którą zaprojektował architekt Krzysztof Kiendra.

Biurowiec zlokalizowany przy rondzie Grzegórzeckim tzw. Błękitek, oficjalnie noszący miano "K1", liczy 88 metrów wysokości, 20 kondygnacji i ponad 11 tys. mkw. przestrzeni biurowej. Jego budowę rozpoczęto w latach 70. w ramach realizacji kompleksu RSW "Prasa", lecz żaden budynek poza drukarnią położoną nieopodal, nie został ukończony.

Wiele lat później w budynek zainwestowała szwedzka spółka. Projektem przebudowy zajął się Krzysztof Kiendra, dyrektor biura architektonicznego Ekspo, z którym dzisiaj rozmawiamy.

Błękitny biurowiec u progu nowego milenium otrzymał tytuł Mister Małopolski 1998. Jak napisał Grzegorz Strzeboński na łamach Gazety Wyborczej przed rozpoczęciem prac, przebudowa gmachu miała kosztować Skandynawów wówczas ponad 6 mln dolarów.

Łukasz Jeżak, LoveKraków.pl: W 1972 roku rozpoczęto budowę wieżowca kompleksu Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej "Prasa", dzisiaj znanego nam jako Błękitek. Po kilku latach jednak wstrzymano budowę. Dlaczego?

Krzysztof Kiendra, architekt: Wynikało to między innymi z braku zapotrzebowania na biura w tym budynku w tamtym czasie. Ten wielokondygnacyjny gmach od początku miał być obiektem typowo biurowym dla kompleksu RSW "Prasa", jednakże okazało się, że w samym budynku drukarni, gdzie stały maszyny drukarskie i produkowano czasopisma, było na tyle dużo pomieszczeń biurowych, że nie było potrzeby budować kolejnych. W konsekwencji finansowanie przeznaczone na budowę budynku zostało wstrzymane, choć nigdy nie zadeklarowano tego oficjalnie. Budowa po prostu się zatrzymała, czekając na "lepsze czasy".

Potem postanowiono, że budynek zostanie sprzedany. Miasto zarządziło kilka przetargów na przestrzeni tych wielu lat. Różne spółki brały w nich udział – w pewnym momencie inwestycją zainteresowani byli nawet Chińczycy – lecz ostatecznie budynek przeszedł w ręce szwedzkiej spółki Ikea Holding.

Ikea przejęła pieczę nad obiektem, ale dopiero w latach 90. Czy to znaczy, że budynek przez te kilkanaście lat stał bezużyteczny?

Tak, nic się z nim nie działo. Co prawda, wiatr nie hulał przez budynek, ponieważ wybudowano ścianę osłonową w systemie włoskim – zresztą nietrafiony w ogóle system dla naszego klimatu, elewacja zaczęła się przebarwiać i stała się pomarańczowa (w tamtych latach używano czasem określenia "pomarańczowiec" – red.). W budynku nie zamontowano żadnych instalacji wewnętrznych, był to tzw. stan surowy zamknięty ze ścianą osłonową i stał tak kilkanaście lat.


Fot. Krzysztof Karolczyk

W latach 90. zlecono Panu przebudowę obiektu.

Ikea Holding postanowiła go zmodernizować i przystosować do standardów biurowca klasy A. Zorganizowano konkurs projektowy, który nasza pracownia wygrała.

Na zlecenie Ikei zrobiliśmy projekt przebudowy budynku, która trwała w sumie dwa lata. Nadaliśmy mu nieco inny kształt, podwyższyliśmy go o cztery piętra oraz opracowaliśmy podbudowę, podstawę, którą dzisiaj możemy oglądać w formie półokręgu. Dzięki temu ostatniemu zwiększyliśmy atrakcyjność powierzchni użytkowej w obiekcie oraz wyglądu, podkreślając jednocześnie jego korzystną lokalizację przy skrzyżowaniu.

Budynek dodatkowo poszerzyliśmy w swoim obrysie, dlatego że jego rzut był bardzo nieekonomiczny. Trzon budynku stanowiły trzy windy, klatka schodowa i pomieszczenia sanitarne w taki sposób, że powierzchnia użytkowa dookoła tego trzonu w środku była zbyt mała, a zatem nieatrakcyjna. W związku z tym poszerzyliśmy budynek z każdej strony o jeden metr.

"Błękitek" nie wziął się znikąd. Dlaczego wybrano taki kolor szklanej elewacji?

Kolor był jednym z największych wyzwań przy tym projekcie. Chciałem, aby ten budynek bez względu na porę dnia wyglądał jednakowo, to znaczy żeby z daleka nie były widoczne pasy okienne i parapetowe charakterystyczne dla tego typu obiektów. W tym celu skonsultowałem się z producentem szkła w Luksemburgu.

Przeprowadziliśmy wspólnie z firmą szereg doświadczeń. Przetestowaliśmy szklane panele i zestawy o rozmaitych właściwościach. Po trzech dniach wybraliśmy rodzaj szkła, który możemy oglądać na budynku do dzisiaj. Wydaje mi się, że zadanie zostało spełnione, budynek ma jednolitą fasadę o każdej porze dnia.

Obserwował Pan rozwój budynku od momentu zakończenia jego przebudowy?

Budynek w kolejnych latach zmieniał właścicieli. Sześć lat temu nawet przeprowadziliśmy jego modernizację we współpracy z projektantami wnętrz nowego właściciela. Na zewnątrz pozostał taki sam, natomiast wnętrza zostały unowocześnione.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Grzegórzki