Czy barometr zawodów jest pozbawiony sensu?

fot. pixabay.com

Na początku roku Wojewódzki Urząd Pracy opublikował prognozę rynku pracy na nadchodzące dwanaście miesięcy w postaci tzw. barometru zawodów. Opublikowane dane mówią między innymi o tym, w jakich zawodach łatwiej znajdziemy pracę lub komu nastręczy to trudności. Jak się okazuje „barometr zawodów„ nie uwzględnia danych rynkowych, co pozbawia go sensu – wyjaśnia nam Grzegorz Kuliś, ekspert Business Centre Club ds. rynku pracy, a także członek wojewódzkiej rady rynku pracy.

Tegoroczna prognoza rynku pracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Krakowie mówi, iż w Małopolsce największe zapotrzebowanie jest na zawody medyczno-opiekuńcze (lekarzy, pielęgniarki, ratowników itd.), budowlane (m.in. dekarzy, cieśli i stolarzy budowlanych, murarzy), czy zawody związane z branżą transportową (kierowców różnego typu pojazdów).

Problemy ze znalezieniem pracy mogą mieć absolwenci niektórych kierunków studiów, m.in. filozofowie, historycy, politolodzy, kulturoznawcy. Na skutek pandemii i w związku z tym ograniczonej działalności, trudności w znalezieniu pracy będą mieli również pracownicy biur podróży i organizatorzy obsługi turystycznej – czytamy w sprawozdaniu urzędu.

Nie należy jednak zbyt wiernie zawierzać przedstawianym przez urząd statystykom i prognozom. Na przykład na portalu OLX, najwięcej ofert pracy w Krakowie jest skierowana obecnie do budowlańców, kierowców i kurierów, następnie do pracowników administracji biurowej, przedstawicieli handlowych, marketingu oraz produkcji i obsługi klienta. Najmniej ofert na portalu znajdziemy w branży rolniczej, hotelarstwie, czy logistyce.

Łukasz Jeżak, LoveKraków.pl: Co pan sądzi o barometrze zawodów? Jak on jest w ogóle konstruowany?

Grzegorz Kuliś, ekspert rynku pracy: Barometr zawodów jest opracowywany na podstawie skandynawskiej metodologii mającej już przeszło 30 lat, stosujemy ją do corocznej prognozy zawodów. Metodologia dzieli zawody na trzy obszary: zawody nadwyżkowe, deficytowe i zrównoważone. Dane, w oparciu o które konstruowany jest barometr zawodów, pochodzą z agregowanych danych z powiatowych urzędów pracy. Dlatego zawody deficytowe według urzędu pracy niekoniecznie są zawodami deficytowymi w kontekście rynkowym.

Innymi słowy, powiatowe urzędy pracy mówią niewiele o faktycznej sytuacji panującej na rynku pracy.

Większość pracodawców, którzy mają potrzebę zatrudnieniową, nie rekrutuje pracowników przez powiatowe urzędy pracy, tylko przez np. komercyjne portale i agencje pracy – to jest w ogóle pominięte w metodologii tworzącej barometr zawodów. Ten wskaźnik oczywiście oddaje w jakimś stopniu sytuację na rynku pracy, ale dla mnie nie ma on większego sensu. To przestarzała metodologia, do której należałoby dołączyć dane z komercyjnych źródeł i wyszukiwarek pracy.

Czyli podejmowanie decyzji życiowych w oparciu o barometr zawodów nie ma większego sensu.

Na podstawie barometru zawodów, mimo świadomości jego wad, i sytuacji na lokalnym rynku pracy w wojewódzkiej radzie opiniujemy zawody w szkołach policealnych i zawodowych w celu otwierania nowych kierunków kształcenia. Zwykle odbywa się to tak, że powstaje nowy hotel w mieście i zaraz szkoła zawodowa chce kształcić hotelarzy. Niestety w naszym kraju jest to robione w ten sposób, że korelacja pomiędzy rynkiem pracy a systemem edukacji jest nieodpowiednia i nieoptymalna.

Barometr zawodów jest tylko jednym z wielu narzędzi, który wprowadza młodego człowieka w błąd co do informacji, w jakim kierunku będzie kształtowała się przyszłość rynku pracy właśnie w kontekście zawodów deficytowych. Co więcej, taki młody człowiek jest spaczony opinią rodziców, która nierzadko opiera się na powszechnej opinii społeczeństwa często niemającej wiele wspólnego z prawdą. W szkołach policealnych brakuje doradców zawodowych, który pomogliby wskazać kierunek kariery i edukacji. Na szczęście mamy Internet, który koryguję tę sytuację, świadomość młodych ludzi jest bardzo duża.