„Deweloperzy nie chcą zepsuć Krakowa”

fot. Dawid Kuciński

Co przesądza o tym, że miasto się rozwija i w którą stronę ten rozwój postępuje? Czy Kraków skazany jest na chaotyczną zabudowę, korki i hordy turystów?

Dlaczego Kraków?

W ciągu kilkunastu lat nasze miasto zmieniło swój kamieniczno-blokowy charakter. Powstały dziesiątki biurowców, hoteli, apartamentowców i budynków wielorodzinnych. Kraków przeobraził się w nowoczesną metropolię skupiającą inwestorów z całego świata. Dlaczego właściwie tak się stało?

Architekt Marek Dunikowski, który zaprojektował ok. 300 tys. mkw. powierzchni biurowej w Krakowie, twierdzi, że zna odpowiedź na to pytanie, bo często rozmawiał o tym z prezesami najróżniejszych firm.

– Mówili, że Kraków jest po prostu… ładny. Tu się dobrze żyje, dobrze mieszka, to miasto biesiadne i rozpoznawalne. I to nie jest kwestia ostatnich lat – tak jest od 1257 roku i nikt na razie tego nie spaprał – uważa Dunikowski.

Architekt podkreślił, że mamy szczęście, gdyż uniknęliśmy stworzenia typowego nowoczesnego downtown. I to, że biurowce są rozsiane po całym mieście, pomiędzy tkanką mieszkaniową, powoduje, iż nie powstają monokultury.

Dzięki temu też podwyższa się wartość gruntów. – Za tym idą też lepsze mieszkania, bo dziadostwo się tam nie sprzeda. Mamy pod tym względem trochę szczęścia – stwierdził architekt.

„Deweloperów nie da się nie lubić”

To, w którą stronę idzie miasto pod względem architektonicznym, zależy nie tylko od urzędników czy mieszkańców, ale w dużej mierze od deweloperów. Marek Dunikowski ma do nich żal, że nie zwracają uwagi na jakiekolwiek inne czynniki niż tylko maksymalizacja zysku i nie patrzą na przestrzeń publiczną jako jedno z większych wspólnych dóbr.

Nie zgadza się z tym Marek Bolek, prezes Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań. Na pytanie, czy można lubić deweloperów, odpowiedział, że raczej nie jest to niemożliwe. – Co roku w Krakowie zostaje kilka tysięcy studentów, bo tutaj chcą pracować, a przecież muszą gdzieś mieszkać – zauważył.

Marek Bolek zgodził się, że stolica Małopolski to ładne miasto i podkreślił, że deweloperzy myślą o tym, żeby „Krakowa nie spieprzyć”.

– Jesteśmy za tym, aby dobrze planować, bo wolimy kupować grunty tam, gdzie wiemy, co i jak ma powstać. Im bardziej szczegółowo jest to opisane, tym lepiej. Wiemy, co możemy zaoferować klientom. Chcemy dostarczyć im jak najlepszy produkt – powiedział Bolek.

Jednak czy deweloper potrafi zdobyć się na gest „dołożenia do interesu” i zadbania o estetykę, kosztem przychodu?

Prezes SBDiM, mówiąc za siebie, twierdzi, że tak jest. – Im jest coś ładniejsze, tym szybciej to sprzedam. Znam kilka przykładów, że ktoś dołożył, by było lepiej – powiedział.

Odnosząc się do zarzutu ze strony Dunikowskiego, Marek Bolek stwierdził też – w żartobliwym tonie – że niektórym architektom powinno się odbierać uprawnienia. – Przecież ktoś musiał narysować taki a taki projekt, żeby został wykonany – tłumaczył.

Odgrodzeni

Okazuje się też, że szef krakowskiego stowarzyszenia deweloperów jest za tym, aby nie powstawało więcej ogrodzeń. – Grodziło się na wsi, żeby kury nie uciekały – nadmienił Marek Bolek. Prezes SBDiM chciałby też, aby budując osiedla, myślano o placach zabaw czy lokalach pod usługi publiczne.

Z drugiej strony Bolek nie ukrywa, że deweloperka to biznes i bywa tak, że trzeba zbudować więcej kosztem przestrzeni wspólnej. – I czasem trzeba się za to wstydzić – dodał.

W kontekście powstających koszmarków Marek Dunikowski zwrócił uwagę na lata minione, ale nie tak bardzo odległe.

– Twierdzę, że przed rokiem 90., z punktu widzenia myśli urbanistycznej i projektowania, było lepiej niż teraz. Oczywiście, było biedne i siermiężne, ale nikt nie zrobił czegoś takiego jak Ruczaj, bo urząd miał narzędzie – miejską komisję urbanistyczną, która powiedziała, że coś jest brzydkie i nie powstanie – opowiadał architekt.

Teraz prezydent takiego instrumentu nie ma. – Nie ma możliwości zablokowania brzydkich inwestycji – zaznaczył.

„Niech wrócą samochody”

Miasto to też ogólnie pojęta komunikacja i transport. Profesor Lidia Żakowska z Politechniki Krakowskiej jest orędowniczką zrównoważonego transportu. Zdaje się jednak, że nie ma gotowej recepty na to, jak uzdrowić sytuację w Krakowie.

Zdaniem Żakowskiej mamy największy procent pasażerów poruszających się komunikacją miejską w porównaniu z innymi polskimi miastami.

– Ale i tak jest beznadziejnie. Są korki, smog i nie widzę salomonowego rozwiązania tego stanu – mówiła profesor. Żakowska uważa, że niemożliwe jest przebudowanie systemu komunikacji, zwłaszcza w sercu miasta. Profesor stwierdza też, że na ewolucyjne zmiany jest za późno i efekt może przynieść tylko gwałtowna zmiana. Jaka? Tego nie powiedziała.

Marek Dunikowski nie omieszkał wygłosić swojego zdania co do ograniczeń w ruchu samochodowym.

– Z całą swoją mocą prosiłbym wszystkich, którzy o tym decydują, aby nie usuwać samochodów ze Starego Miasta i Kazimierza. Samochody na poboczach, siedzące na nich dziewczyny, to kolor miasta – przekonywał.

– Wszystkie ulice powinny być dostępne dla samochodów, może poza Grodzką, Floriańską i Rynkiem, ale namawiałbym, żeby budować lobby, które nie będzie usuwać aut z miasta – powiedział Dunikowski.

Lidia Żakowska odpowiedziała, że takie lobby istnieje i jest znacznie silniejsze od lobby pieszego. Ekspertka z dziedziny ruchu lądowego dodała, że jeśliby spełniłyby się marzenia architekta, to w rejonie Starego Miasto powstałby jeden wielki zator.

– I wtedy ludzie oduczyliby się jeździć tamtędy. Problem rozwiązałby się sam – odrzekł Dunikowski.

Nowa Wesoła i turyści

Podczas dyskusji padła też ważna deklaracja dotycząca planów co do kwartału „Wesoła”. Marek Bolek chciałby oddać głos mieszkańcom i ruchom miejskim, aby współdecydowali, co tam ma powstać. On sam widziałby tam przestrzeń do spotkań, w zieleni przy kawie.

I chociaż w tej kwestii zgodził się z prezesem SBDiM Marek Dunikowski. – To dobry, bo naturalny pomysł. Kiedyś takim miejscem był Rynek Główny, później Kazimierz, a teraz Podgórze. Krakowianie mogliby wrócić teraz na Wesołą – uważa.

Na zakończenie spotkania pojawił się również wątek usług turystycznych. Głównie w centrum. Eksperci są zgodni co do tego, iż należy ograniczyć w jakiś sposób wyludnianie się Starego Miasta i zahamowanie rozrostu rynku wynajmów krótkoterminowych w budynkach, które służą za mieszkania. Trzeba jednak do tego podejść mądrze, ale nie wylać dziecka z kąpielą.

Jak podsumował Bohdan Lisowski, prezes SARP, Kraków nie jest miastem skończonym i nie ma gotowej odpowiedzi, jak będzie wyglądało za kilka lat – czy stanie się centrum innowacji i outsourcingu, jak życzą sobie władze, czy może zostanie zadeptane przez turystów. A może uda się te wszystkie rzeczy ze sobą pogodzić i miasto będzie nadal rozwijało się w wielu kierunkach.