Dramat 1200 pracowników „Bezpiecznego Listu”. Sprawa trafi do PIP

Konferencja partii Razem fot. LoveKraków.pl

8 sierpnia InPost za 10 tysięcy złotych sprzedał swoją spółkę-córkę Bezpieczny List warszawskiej firmie Tenes One. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ponad 1200 pracowników nie otrzymało wynagrodzeń za lipiec. W czwartek w obronie pracowników stanęła partia Razem, której przedstawiciele poinformowali, że złożą zawiadomienie do Państwowej Inspekcji Pracy o natychmiastową kontrolę firmy. Pomocy nie wyklucza też znany biznesmen Zbigniew Stonoga.

Umowa pomiędzy InPost a Tenes One to efekt zakończenia przez spółkę działalności w branży przesyłek listowych tradycyjnych innych niż przesyłki elektroniczne. Po podpisaniu porozumienia okazało się jednak, że sprzedana spółką zalega swoim pracownikom z wynagrodzeniami za lipiec. Dodatkowo wielu z nich nie otrzymało odprawy, która przysługuje im ze względu na umowę o pracę.

„Pieniądze będą”

Od zarzutów odcina się InPost, który powołuje się na polskie prawo. Z przepisów wynika, że to spółka-córka bezpośrednio odpowiada za wynagrodzenia pracowników, więc w tym wypadku jest to Bezpieczny List.

Ten zaś w specjalnym oświadczeniu poinformował, że Bezpieczny List zdaje sobie sprawę ze skali problemu, jakim jest brak wypłaty wynagrodzeń w terminie. Zapewnia jednak, że pracownicy otrzymają pieniądze. – Chcieliśmy Państwa uspokoić, że nawet jeśli nie uda się pozyskać dla spółki nowych klientów, to dojdzie do wypłaty wynagrodzeń ze środków Gwarantowanego Funduszu Świadczeń Pracowniczych – napisał Grzegorz Stępniewski, pełnomocnik zarządu.

Sprawą zajmie się PIP

Cała sytuacja mocno zaniepokoiła partię Razem, której członkowie na każdym kroku podkreślają, że rynek pracy w Polsce jest przeżarty patologiami. Uważają też, że niechlubnym bohaterem sytuacji jest InPost, często przedstawiany w mediach jako dobrze działające polskie przedsiębiorstwo.

– Podejrzewamy, że mamy tutaj do czynienia z celowym działaniem, żeby nie wypłacić należnych wynagrodzeń i odpraw. Pisała do nas pani, która ma zagrożoną ciążę i na takie właśnie przeżycia naraża ją uważany przez niektórych za wzór biznesmena właściciel InPostu pan Brzoska – mówi Adrian Zandberg, lider partii Razem.

Członkowie ugrupowania zapowiedzieli, że w tej sytuacji nie zostawią pracowników samych sobie. – Składamy dzisiaj wniosek do Państwowej Inspekcji Pracy o kontrolę spółki zależnej od InPostu, Bezpieczny List, w trybie natychmiastowym – oznajmiła Natalia Legoń, z krakowskiego oddziału Razem.

Anonimowość dla bezpieczeństwa

W czasie spotkania obecna była też pracownica firmy, która w obawie o swoją przyszłość prosiła o zachowanie anonimowości.  – Sprawa jest w toku, my się dopiero organizujemy. Będziemy szukać kogoś, kto nas będzie godnie reprezentował. Wobec mnie firma jest winna 2900 złotych brutto. Byłam na umowie zlecenie, więc odprawa mi się nie należy. Chodzi o lipiec i jeden dzień sierpnia, za który mi nie zapłacono – powiedziała.

Istnieje prawdopodobieństwo, że reprezentant poszkodowanych znalazł się sam: pomocy pracownikom spółki Bezpieczny List nie wykluczył biznesmen Zbigniew Stonoga. – Ta sprawa wymaga postępowania karnego. Z Bezpiecznego Listu były wyprowadzane środki finansowe i składniki majątku przez ostatnie trzy miesiące w sposób trywialny. 120 osób, które się do mnie zgłosiły, to jest jeszcze mało żeby zrobić taką bombę jaką ja chcę zrobić na mocy tego, co mi się udało ustalić. W najbliższy weekend dam post i niech to się rozejdzie, bo poszkodowani są ludzie z całej Polski – powiedział nam Stonoga.