Lubię wierzyć, że start-up zmienia świat na lepsze [ROZMOWA]

fot. Małopolski Festiwal Innowacji

Każdy z nas lubi myśleć, iż to co robi ma większy sens niż tylko zarabianie pieniędzy. Do wszystkiego możemy dopisać ideologię, czy będzie to aplikacja do zarządzania restauracją, czy nowy model roweru miejskiego. Jako twórcy start-upów, chcemy rewolucjonizować świat i lubimy wierzyć, że zmienimy go na lepsze – mówi Anna Ryś, związana z krakowskim środowiskiem start-upowym. Współzałożycielka TurboTłumaczenia.pl oraz inicjatywy Smogathon, CEO start-upu AnyMind, a także ambasadorka Małopolskiego Festiwalu Innowacji.

Mateusz Demski, LoveKraków.pl: Na początek: czy możesz podać krótką definicję start-upu?

Anna Ryś: No właśnie, sama często się nad nią zastanawiam. Co dziś można nazwać start-upem? Czy dwóch znajomych, którzy realizują projekt po godzinach już się zaliczają? A może dopiero wraz z pozyskaniem finansowania możemy mówić o pojawieniu się start-upu? Startup to na pewno projekt związany z internetem, który od początku buduje swoje produkty czy usługi tak, aby móc je sprzedawać na skalę międzynarodową i szybko rosnąć, ale nie wiem, czy w ogóle da się konkretnie określić, co jest start-upem, a co jeszcze lub już nim nie jest.

A jak sytuacja wygląda w Krakowie? Coraz częściej słyszy się o lokalnych start-upach.

Kraków stara się być polską Doliną Krzemową. Aby to się stało potrzebujemy jednak dwóch rzeczy: kapitału i weteranów rynku. W przypadku Stanów Zjednoczonych mówimy o kapitale popartym nie tylko zawartością portfela, ale także wiedzą i doświadczeniem – odpowiedzialne są za niego osoby z kolejnego pokolenia przedsiębiorców, którzy kiedyś zakładali, prowadzili i sprzedawali swoje firmy. W Polsce wciąż mamy problem z podobnym modelem, ponieważ za funduszem często nie stoi odpowiednie doświadczenie. Brakuje mądrych inwestorów, którzy mogliby pomóc twórcom start-upów w pozyskaniu zagranicznych partnerów i kontaktów. Tutaj dochodzimy więc do kolejnego ważnego punktu, czyli globalności. Każdy start-up z założenia powinien mieć ambicje do ciągłego wzrastania i podbijania rynków zagranicznych. Międzynarodowa sieć kontaktów jest pierwszą rzeczą, której potrzebuje każdy biznes.

Czy możemy liczyć na zmianę tej sytuacji?

Oczywiście, to właśnie się dzieje. Nie bez powodu w Krakowie i okolicach funkcjonuje dziś kilkaset start-upów. Przy możliwościach, które mamy, właściwie każdy może ruszyć ze swoim produktem – niezależnie od tego, kim jest i czym zajmuje się na co dzień. Jestem humanistką, a mimo to od lat pracuję przy zaawansowanych technologicznie projektach. Trzeba tylko sobie uświadomić swój potencjał.

Mamy to szczęście, że co roku w Krakowie odbywa się około sześciuset wydarzeń poświęconych start-upom – wielkie konferencje czy wydarzenia takie jak Małopolski Festiwal Innowacji, ale również cotygodniowe tematyczne meetupy, które są inicjatywami oddolnymi. Takie spotkania są ważne dla naszej branży: edukują, inspirują, a przede wszystkim łączą, pomagają dotrzeć do odpowiednich osób i budować sieć kontaktów. Wystarczy przyjść, zagadać do pierwszej osoby, a być może okaże się na przykład, że właśnie znaleźliśmy programistę, który był nam potrzebny do rozwoju naszego projektu lub mentora, który naprowadzi nas na odpowiednią ścieżkę rozwoju.

Kiedy zaczynałaś z TurboTłumaczeniami nie było takich możliwości.

To prawda, nie było ich aż tyle. Ale zarazem był to projekt chyba najbardziej zbliżony do tego, jak najczęściej wyobraża się start-up: mały zespół złożony ze znajomych, ciekawy projekt, problemy z pozyskaniem dużego finansowania z zewnątrz i duży wysiłek, aby utrzymać comiesięczny wzrost. TurboTłumaczenia to platforma, dzięki której można szybko zamówić i otrzymać profesjonalne tłumaczenie. W przeciwieństwie do Google Translate, w TurboTłumaczeniach od początku dysponowaliśmy sporą bazą prawdziwych tłumaczy, dzięki czemu niezależnie od pory dnia czy nocy, byliśmy w stanie zapewnić szybkie, dobre jakościowo tłumaczenia. Ten projekt jest nadal rozwijany przez Roberta Siemińskiego, jednego ze współzałożycieli TurboTłumaczeń.

Ale to były inne czasy dla start-upów. Wasze fundusze były na pewno niższe.

W przypadku TurboTłumaczeń mówimy o finansowaniu w wysokości 60 tys. zł, które pochodziło z funduszu wspieranego środkami unijnymi. W tym momencie, rozmawiając z inwestorami, mówimy od razu o kilku milionach. Nie chodzi o zachłanność, a o długofalową strategię działania. Aby rozwinąć projekt, potrzebni są przecież designerzy, programiści, dział marketingu i sprzedaży… Następnie dochodzi promocja w kraju i zagranicą, co także wiąże się z ogromnymi kosztami. Oczywiście można też rozwijać projekt na skalę globalną bez wsparcia zewnętrznych inwestorów, ale jest to o wiele trudniejsze.

Czym zajmujesz się teraz? Podobno masz nowy projekt.

W AnyMind pracujemy nad narzędziem do wideokonsultacji online z wbudowanym systemem płatności, które można za pomocą wtyczki umieścić na dowolnej stronie internetowej. Działa to trochę jak live chat z dodatkowymi kanałami audio i wideo, tyle że klient za rozmowę płaci i jest ona rozliczana sekundowo. Dzięki temu klient w prosty sposób może dotrzeć do wiedzy popartej doświadczeniem.

Żeby zilustrować to na przykładzie, załóżmy, że mamy karmiącą matkę, która dopiero urodziła. Dziecko nie chce jeść, więc naturalnym odruchem jest szukanie informacji w sieci lub książkach, które dostało się od rodziny. Ale to zajmie mnóstwo czasu i informacje znalezione w różnych miejscach często będą ze sobą sprzeczne lub nieadekwatne do jej sytuacji. Dzięki naszej wtyczce może natomiast wybrać konkretnego konsultanta – powiedzmy doświadczoną położną, z którą połączy się przez Internet i szybko uzyska pomoc.

Wydaje mi się naturalne, że skoro istnieje rynek współdzielenia rzeczy i czasu (w którym działają m.in. Airbnb i Uber), to powinien powstać również rynek współdzielenia wiedzy. Jeśli dana osoba ma kompetencje do tego, aby komuś pomóc i na tym zarobić, to czemu miałaby tego nie robić? Tym bardziej, że to wszystko dzieje się już offline – porady dietetyczne, psychologiczne, prawnicze, finansowe i wiele innych.

W takim razie nie wychodzimy z domu i wszystko załatwiamy w sieci?

A czy cały świat tak czy siak nie przenosi się online? Nam chodzi przede wszystkim o to, żeby ludzie zdali sobie sprawę z tego, że ich czas to jedyne, czego nigdy nie uda im się odzyskać i lepiej komuś zapłacić za jego czy jej know-how niż marnować czas na samodzielne poszukiwanie i przetwarzanie informacji. Informacje łatwo jest znaleźć w Internecie. Ale jest ich coraz więcej, a realnie nasze mózgi mogą przyswoić tylko mały ułamek, przez co jesteśmy przeładowani wiedzą.

AnyMind jest naturalną odpowiedzią na taki stan rzeczy. Co więcej, nie jest to żaden rewolucyjny temat – już pięć lat temu Google pracowało nad podobnym projektem, czyli portalem z płatnymi konsultacjami online. Po osiemnastu miesiącach pomysł upadł, ponieważ mieli za mały ruch na stronie i niewystarczającą liczbę użytkowników. Ale myślę, że wtedy było jeszcze za wcześnie na taki pomysł. Teraz ludzie są o wiele bardziej otwarci na płatności oraz komunikację online, także przez wideo. Według ostatnich badań nad funkcjonowaniem Internetu wynika, że już niedługo konsumpcja treści wideo przekroczy konsumpcje treści pisanych.

Nie boisz się, że tak silny gracz jak Google wyczuje okazje i wróci do starego projektu?

Nie do końca. Konkurencja wcale nie oznacza, że wypadniemy z obiegu. W sklepie spożywczym na swoim osiedlu znajdziesz Coca-Colę,  Pepsi i parę innych marek podobnych napojów gazowanych. Mimo że mówimy właściwie o tych samych produktach, to mogą one przecież istnieć obok siebie. Jeśli jest zapotrzebowanie, to powstają kolejne odpowiedniki. Tym samym, gdy powstanie rynek wideokonsultacji i zapotrzebowanie na tego typu usługi oraz narzędzia będzie coraz większe, to naturalnie pojawi się coraz więcej firm zajmujących się tym zagadnieniem. Chętnie przyczynimy się do zbudowania tego rynku.

Nad czym teraz pracujecie?

Mamy to szczęście, że pracujemy w dużym, dwudziestosiedmioosobowym zespole, więc zajmujemy się kilkoma kwestiami. Pierwszą jest pozyskanie bazy konsultantów, którzy będą świadczyli profesjonalne usługi naszym klientom. Druga sprawa, to wspomniany wcześniej network, czyli pozyskiwanie partnerów – tworzenie jak największej sieci kontaktów z dużymi portalami internetowymi, które pomogą nam dotrzeć do pierwszych użytkowników. Dla przykładu, w przypadku portali kulinarnych będziemy chcieli na nich zainstalować wtyczkę AnyMind, dzięki której będzie można porozmawiać z kucharzami, cukiernikami czy blogerami kulinarnymi. Podobnie z portalami o zdrowiu, finansach, prawie. Dzięki instalacji naszej wtyczki na wielu portalach, stronach firmowych czy blogach, chcemy stworzyć rozproszoną sieć konsultantów z najróżniejszych dziedzin życia. Skorzystają na tym portale, konsultanci, klienci, a także AnyMind.

Kolejnym twoim projektem jest Smogathon.

Tak. Mieszkamy w Krakowie, więc dobrze wiemy, że smog jest problemem i należy z nim walczyć. Jeśli popatrzymy szerzej, to zdamy sobie sprawę, że ponad dziewięćdziesiąt procent populacji świata oddycha niezdrowym, zanieczyszczonym powietrzem, a ponad siedem milionów ludzi umiera każdego roku z powodu smogu. Dlatego od czterech lat, co roku, razem z moim młodszym bratem i grupą znajomych, szukamy bohaterów, których innowacyjne rozwiązania i technologie pozwolą na zmniejszenie skali tego problemu. Sami nie znamy się na tworzeniu rozwiązań antysmogowych, jednak na całym świecie powstaje wiele takich inicjatyw. Dla przykładu, dwa lata temu zwycięskim projektem okazał się CityTree, czyli „miejskie drzewo”, opracowane przez berlińską firmę Green City Solutions. Ich pomysł polegał na stworzeniu rzeźby z naturalnego mchu, który pochłania i filtruje smog. Dziś ten projekt możemy znaleźć w kilkunastu miastach w całej Europie, m.in. przy Parlamencie Europejskim w Brukseli.

Czy któryś projekt udało się wprowadzić w Krakowie?

Akurat na CityTree nie udało nam się jeszcze znaleźć finansowania. W ubiegłym roku postanowiliśmy jednak trochę zmienić zasady konkursu i zwycięski zespół musi przeznaczyć siedemdziesiąt pięć procent nagrody pieniężnej na wdrożenie projektu w Krakowie. W 2017 roku zwyciężyła firma Artveoli, która tworzy naturalne panele ścienne na bazie alg, które pochłaniają dwutlenek węgla i zamieniają go w tlen. Oczywiście nie rozwiązuje to bezpośrednio problemu smogu, który tworzy się na zewnątrz, ale dzięki niemu możemy zamknąć szczelnie okna w naszych mieszkaniach. Projekt Artevoli będzie wdrażany w krakowskich szkołach, a także w Żywcu, gdzie problem smogu jest największy w całym regionie.

Czyli za start-upem stoi jakaś misja. Coś więcej niż zysk.

Każdy z nas lubi myśleć, iż to, co robimy ma większy sens niż tylko zarabianie pieniędzy. Do wszystkiego możemy dopisać ideologię, czy będzie to aplikacja do zarządzania restauracją, czy nowy model roweru miejskiego. Jako twórcy start-upów, chcemy rewolucjonizować świat i lubimy wierzyć, że zmienimy go na lepsze, na przykład optymalizując czas naszych klientów, aby mogli spędzać go więcej z rodziną. W AnyMind naszym celem jest usprawnienie komunikacji, ułatwienie wymiany wiedzy, zarabiania na swoim know-how i stworzenie zupełnie nowego ekosystemu w sieci. W Smogathonie chcemy pomóc światu oddychać pełną piersią. A mój starszy brat pracuje nad projektem DrOmnibus, który wspomaga terapię dzieci autystycznych. Każdy z nas ma misję i nie wyobrażam sobie, abyśmy mogli tworzyć coś, co nie miałoby pozytywnego wpływu na otaczający nas świat.