Mieszkańcy gminy Zabierzów nie ustępują ws. budowy drogi startowej

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Grupa mieszkańców Rząski, Szczyglic i Balic nie chce budowy nowej drogi startowej na terenie Kraków Airport. Ich zdaniem przy planowaniu inwestycji nie został wzięty pod uwagę interes społeczny. Sugerują, że lotnisko powinno pójść za przykładem Wilna, które przebudowało istniejącą drogę. Zarząd Kraków Airport podtrzymuje, że ze względów ekonomicznych taki ruch nie jest możliwy, a mieszkańcy zbierają podpisy pod petycją o zaniechanie planów.

Przypomnijmy, w maju ubiegłego roku zarząd Kraków Airport ogłosił decyzję o budowie nowej drogi startowej. Pas o długości 2,8 tysiąca metrów i 60 metrów szerokości ma zostać wybudowany do 2021 roku. Inwestycja warta 250 milionów złotych zostanie sfinansowana ze środków spółki i ma pozwolić na loty transatlantyckie.

Lotnisko rekomenduje „wariant północy”, w którym nowa droga startowa byłaby odchylona o 4,7 stopnia w stosunku do dzisiejszego pasa. To zaś nie podoba się okolicznym mieszkańcom, którzy, jak zaznaczają w apelu do redakcji, nie negują rozbudowy krakowskiego lotniska, a jedynie wariant usytuowania pasa. Uważają, że zarządcy portu lotniczego nie brali pod uwagę interesu społecznego przy podejmowaniu decyzji i nie umieli odpowiedzieć na najbardziej dociekliwe pytania w czasie konsultacji:

– Czy, dlaczego oraz jak długo by trwał i ile kosztował remont obecnej drogi startowej? Jak się zwiększy poziom hałasu po wybudowaniu NDS? Jak zmieni się obszar oddziaływania ograniczonego użytkowania? Czy i w jakiej wysokości jest przewidziany fundusz do wypłaty odszkodowań mieszkańcom, którzy znajdą się w nowej strefie ograniczonego użytkowania? Czy lotnisko zamierza partycypować w wymianie stolarki okiennej mieszkańców, aby zmniejszyć skutki hałasu? – wylicza Aleksandra Grzech, mieszkanka Rząski.

„Ucierpiałby cały region”

Kraków Airport podtrzymuje swoje stanowisko, które miesiąc temu w wywiadzie dla LoveKraków.pl określił prezes Radosław Włoszek. Wówczas informował, że modernizacja wiązałaby się z wyłączeniem lotniska na rok, co przyniosłoby za sobą ogromne straty finansowe.

– Z punktu widzenia regionu nie ma możliwości wyłączenia z funkcjonowania pasa startowego, bo to oznacza zamknięcie lotniska. Przebudowę istniejącej drogi startowej w tak szerokim zakresie wykonuje się minimum rok, co z kolei wyeliminowałoby krakowskie lotnisko z gry na wiele lat i spowodowało niewyobrażalne straty gospodarcze i finansowe dla regionu. Przy dzisiejszym znaczeniu gospodarczym transportu lotniczego nie można zamknąć portu na rok – mówił Włoszek.

Prezes powoływał się również na potencjalne problemy pięciu tysięcy osób pracujących na lotnisku i 50 tysięcy, które również odczułyby skutki takiej decyzji.

„Wilno dało radę”

To nie przekonuje mieszkańców, którzy powołują się na przykład lotniska w Wilnie, gdzie w szczycie sezonu turystycznego podjęto się remontu drogi startowej. Od 14 lipca do 17 sierpnia cały ruch przekierowany został na oddalone o 100 kilometrów lotnisko w Kownie.

– Prezes Włoszek wielokrotnie podkreślał, że zależy mu na dobrych relacjach z lokalną społecznością, ale na żadnym spotkaniu nie przedstawił dokumentacji na to, że remont obecnego pasa startowego nie jest możliwy, mimo że na niektórych lotniskach, np. w Wilnie, dochodzi do gruntownego remontu w 35 dni – mówi Grzech.

Przytacza również casus lotniska we Frankfurcie z 2004 roku, gdzie mimo niespodzianek typu niewybuchy udało się przeprowadzić remont. – Myślę, że można założyć, że od tamtej pory technika poszła do przodu i remont obecnej drogi startowej w godzinach nocnych w Balicach byłby możliwy – dodaje.

Elżbieta Burtan, wójt gminy Zabierzów, która uczestniczyła w konsultacjach społecznych, uważa, że to nie były konsultacje, a przedstawienie jednego słusznego wariantu. – Przedkładanie kwestii finansowych nad interes społeczny nie jest dobre. To nie będzie uciążliwość na rok czy dwa lata, ale na całe życie. Mieszka w takim miejscu, gdzie mocno słychać startujące samoloty i już teraz jest to bardzo uciążliwe. Rozumiem protesty mieszkańców i identyfikuję się z tą grupą – zapewnia wójt.

Jak przebiegały same konsultacje? – Widzę, że to nie jest do końca tak, jak mówią przedstawiciele portu lotniczego. Są, rozmawiają, ale odczucie jest takie, że nie słuchają, co ludzie mają do powiedzenia. Mam wrażenie, że spotykają się z ludźmi po to, żeby odfajkować, że coś takiego było, a nie wsłuchają się w głos mieszkańców – podsumowuje Burtan.

Tajemnicza odmowa

Ile kosztowałaby analiza możliwości modernizacji istniejącego pasa? To chciało sprawdzić Stowarzyszenie "Przyjazne Lotniska", jednak próba nawiązania kontaktu z jedną z uczelni zakończyła się niepowodzeniem. – Osoba, notabene wskazana przez tę uczelnię, została w jakiś sposób zobligowana do milczenia. Pracownik naukowy z dużym doświadczeniem w tego typu projektach nie chciał rozmawiać na ten temat i powiedział: "Miałem duże nieprzyjemności z powodu udzielenia państwu informacji w zakresie możliwości wykonania remontu" – twierdzi zarząd stowarzyszenia.

Władze lotniska przekonują, że wymagane prawem konsultacje społeczne odbędą się podczas uzyskiwania decyzji środowiskowej. Obecne spotkania mają charakter informacyjny.