Kilka dni temu pojawiła się informacja dotycząca domniemanych testów tzw. trzeciego sygnału. Takie rozwiązanie mieli wypróbowywać strażacy z Poznania. Tamtejsza komenda wojewódzka PSP odcięła się od tej inicjatywy.
Trzecim sygnałem, obok dźwiękowego i świetlnego, miałby być komunikat emitowany w radiach prywatnych samochodów. Sygnał, który informowałby o tym, że sto metrów za nami jedzie wóz strażacki, miałby być wysyłany ze specjalnego urządzenia zamontowanego w samochodzie uprzywilejowanym. Teraz jest bowiem tak, że kierowcy albo nie widzą, albo nie słyszą pędzącego na ratunek wozu. Alert w radiu miałby też ograniczyć liczbę kolizji z samochodami uprzywilejowanymi.
W materiale o testach takiego rozwiązania dostępnym na portalu polsatnews.pl pojawiły się wypowiedzi strażaka z komendy miejskiej w Poznaniu oraz funkcjonariusza z podlaskiej policji. Wytworzyło się więc wrażenie, jakoby służby były w trakcie testów. ko
Wielkopolska Komenda PSP opublikowała w piątek oświadczenie, w którym można przeczytać, iż w testach urządzenia nie uczestniczy i nie planuje uczestniczyć żadna z jednostek PSP w województwie. „Udział strażaków w tym przedsięwzięciu jest ich inicjatywą prywatną, wykonywaną poza służbą”.
Prawo nie pozwala
Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej tłumaczy, że takie testy odbyć się nie mogą.
– Ewentualne wykorzystanie przez PSP takiego urządzenia wymaga usankcjonowania prawnego. Obecnie go nie ma. Dodatkowo, każde urządzenie, które ma czemuś służyć i żeby można było brać je pod uwagę w trakcie ewentualnych testów, musi przejść odpowiednie badania, mieć certyfikaty i homologację – stwierdza Frątczak. Jak dodaje przedstawiciel KG PSP, takich gwarancji urządzenie, o którym mowa, nie ma.
– Jest tak, że ktoś wpadł na pomysł, stworzył jedną sztukę i założył, jak ma to działać. Nie ma jednak odpowiednich regulacji, a więc nie ma też podstaw do testów – zaznacza przedstawiciel Państwowej Straży Pożarnej.
