Sygnalista to nie donosiciel

fot. Pixabay.com

Przez część środowisk uważani są za kapusiów i donosicieli, jednak w wielu firmach przyczyniają się do wykrycia licznych oszustw i nieprawidłowości. Problematykę związaną z rolą sygnalistów w wykrywaniu nadużyć poruszył Łukasz Burnat z Zespołu Usług Śledczych PwC w czasie IV Forum Handlu Zagranicznego, który odbył się na Uniwersytecie Ekonomicznym.

W skali globalnej praktyki związane z korupcją sięgają nawet 2% PKB i średnio 5% całych przychodów firmy. Dlatego też niezwykle istotne jest tworzenie kanałów anonimowego informowania, takich jak kontakt mailowy czy telefon, dzięki którym pracownicy mogą przyczynić się do propagowania uczciwych praktyk w firmie. Ich skuteczność jest szacowana na 47%.

Jak zwracał uwagę Łukasz Burant, z Zespołu Usług Śledczych PwC,  chociaż sygnaliści często nie mają dobrej opinii, to ich rola dla wielu firm okazała się zbawienna. Przedstawił też historie kilku osób, które miały dość nadużyć, do których dochodziło w miejscach pracy.

Podwójna moralność

Jedną z nich jest przykład pewnego dyrektora finansowego, który początkowo rozliczał swoje posiłki jako wydatki służbowe. Gdy zobaczył, że cała sprawa uchodzi mu na sucho, zwiększył skalę swojego działania. Zaczął rozliczać prywatny samochód, firma pokryła też materiały na remont jego domu.

– Człowiekiem, który zdecydował się na ujawnienie nieprawidłowości, był pracownik z działu księgowo-finansowego. Pracownicy widzieli dyrektora w mediach, który górnolotnie wypowiadał się o walce z przestępczością, a sam robił to samo. Po ujawnieniu przestępstwa sygnalista został otoczony opieką firmy, a dyrektor zwolniony – opowiadał Łukasz Burnat.

Oszustwa ponad etat

Kolejna historia to casus firmy produkującej materiały budowlane. Nowy zarząd zdecydował się na przeprowadzenie badania nastrojów swoich pracowników. Wystawiono skrzynkę, do której pracownicy mogli wrzucać swoje pomysły. Zarząd spodziewał się chęci podwyżek czy wyjazdów integracyjnych.

Ku jego zdziwieniu, w skrzynce pojawił się jeden list pracownika magazynu, który poinformował, że od blisko czterech lat w spółce działa grupa osób wyprowadzających części zamienne. On sam był odpowiedzialny za przemieszczanie materiałów tak, żeby nie dało się ich wykryć.

– Jeżeli nie da się czegoś wykryć od strony technicznej, to człowiek jest tylko człowiekiem i pojawiają się wyrzuty sumienia. Tak było w przypadku magazyniera, który wyznał w liście, że robi to od lati dłużej tak nie może. Nie przypuszczał, że ta działalność będzie mu zajmować cały etat i że nie będzie mógł wyrobić się z codzienną praca – mówi Łukasz Burnat.

Koparka schowana pod ziemią

Trzeci przypadek to historia człowieka, który miał przeprowadzić prace budowlane na terenie dużego zakładu energetycznego, połączonego z kopalnią. Według przepisów, wszystkie prace muszą być zgłaszane do Urzędu Górniczego. Zarządowi wydawało się, że zakres robót jest tak mały, że nie trzeba dokonywać zgłoszenia.

– Pech chciał, że obszar prac był dość grząski i maszyna zaczęła się coraz bardziej osuwać. Ten człowiek poprosił o pomoc pracowników, żeby go wyciągnęli. Gdy wjechano tam ciężkim sprzętem, koparka jeszcze bardziej wpadła w grząską ziemie. Na domiar złego zakład został poinformowany, że czeka ich rutynowa kontrola. W firmie wytworzył się popłoch i zarząd zdecydował się przykopać koparkę, aby jej nie było widać – relacjonuje Burnat.

Chociaż urzędnicy nie zauważyli nieprawidłowości, to koparka była jego jednym źródłem utrzymania. Gdy odmówiono mu pomocy, sprawa została opisana w lokalnej gazecie. Ponowna kontrola wykazała wiele innych problemów.

News will be here