Ta ostatnia niedziela

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Sejm postanowił, że od marca 2018 roku wejdzie w życie częściowy zakaz handlu w niedziele. Od tej daty nie zrobimy zakupów w każdą drugą i trzecią niedzielę miesiąca. W kolejnych latach handel w ten dzień będzie jeszcze mocniej ograniczany. Cieszą się pracownicy, pracodawcy przekonują o szkodliwości pomysłu, a agencje zatrudnienia nie chcą zabierać głosu, ponieważ uważają, że to element gry politycznej.

Pierwsze skutki nowej ustawy odczujemy w marcu, a nie jak pierwotnie planowano od 1 stycznia 2018 roku. Wówczas handel będzie odbywał się tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca. Rok później zakupy zrobimy tylko w ostatnią niedzielę. Docelowo w 2020 roku z usług hipermarketu czy galerii handlowej będziemy mogli skorzystać tylko od poniedziałku do soboty. Czynne będą za to restauracje, kina czy stacje benzynowe, gdzie najprawdopodobniej najprężniej będzie rozwijał się handel. Prawdopodobnie za nieprzestrzeganie przepisów będzie grozić kara od tysiąca do 100 tysięcy złotych.

„To walka z sieciami handlowymi”

Według Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Pracodawców RP, taka decyzja niesie za sobą poważne konsekwencje. Jego zdaniem ucierpią na niej między innymi przygraniczne regiony naszego kraju oraz cała branża ulokowanych w centrach handlowych placówek gastronomicznych, rozrywkowych czy kulturalnych.

– Dążenie do bezwzględnego wprowadzania zakazu handlu co drugą niedzielę, pomimo istnienia oczywistych możliwości zapewniania niedzielnego odpoczynku pracownikom bez uciekania się do takich rozwiązań, świadczy o tym, że ten projekt jest motywowany walką przeciwko sieciom handlowym, a nie względami społecznymi – twierdzi.

Wśród kolejnych konsekwencji wymienia zmniejszenie zapotrzebowania na pracowników oraz ograniczenie możliwości dodatkowego zarobkowania między innymi przez studentów dziennych. – Przy obecnej, bardzo korzystnej, koniunkturze efekt nie będzie odczuwalny, ale w przyszłości, kiedy gospodarka zacznie spowalniać, tych miejsc pracy zacznie nam brakować – tłumaczy Kozłowski.

Pracownicy chcą wolnych niedziel

Tego typu argumenty nie przekonują Piotra Dudy, przewodniczącego NSZZ „Solidarność”, który uważa, że to dobry moment na wprowadzenie wszystkich wolnych niedziel, ponieważ mamy dobrą sytuację gospodarczą i czas pracownika. – Do nas nie przemawiają argumenty, że będą zwolnienia czy straci gospodarka. To są lobbyści, którzy pracują na rzecz centrów handlowych – mówił przed miesiącem.

Tomasz, pracownik Auchan w Krakowie mówi wprost, że personel nie chce pracować w niedziele, a zmiany nie uderzą w zatrudnionych. – Mówienie o ograniczaniu wyboru ludziom chcącym dorobić można włożyć między bajki, bo w niedziele poza hostessami szczególnie więcej pracowników z firm zewnętrznych nie ma – zaznacza.

Wypoczynek ponad pieniądze

Jako przykład podaje sytuację swojej znajomej, która woli niższe zarobki oferowane przez agencję zatrudnienia niż lepiej płatną pracę na rzecz sieci, ale również w weekendy. Zwraca również uwagę, że zna przypadki, gdzie ze względu na braki kadrowe niektórzy pracują w każdą niedzielę. Dlatego też wyłączenie dwóch z nich niewiele zmieni. – Ta sytuacja w moich oczach dobrze obrazuje ciemniejsze oblicze kapitalizmu spuszczonego ze smyczy – uważa.

Od wydawania osądów w tym temacie odcinają się działające w naszym mieście agencje zatrudnienia. – Jest to przede wszystkim temat polityczny, dlatego nie chcemy komentować tego tematu – usłyszeliśmy w jednej z nich.

News will be here