Czy ostatnie niezabudowane działki w rejonie ulicy Galicyjskiej pozostaną niezabudowane? W środę radni muszą podjąć jedną z ważniejszych decyzji w tej sprawie.
28 sierpnia radni miejscy będą decydować o tym, czy przystąpić do sporządzenia planu miejscowego dla około 10-hektarowego terenu w rejonie ulicy Galicyjskiej, który decyzją sądu został uwolniony pod zabudowę. Choć punkt ten został oficjalnie zdjęty z porządku obrad, powinien wrócić w trybie pilnym.
Jeszcze pod koniec zeszłego tygodnia były wątpliwości, czy uda się rozpocząć prace nad planem. Alarmował o tym wiceprzewodniczący rady miasta Łukasz Maślona, który powiedział nam, że analiza zasadności przystąpienia do planu nie została dostarczona radnym. – Jednak jeśliby analiza została do tego czasu przedstawiona radnym, chcielibyśmy, aby ten punkt wrócił w trybie pilnym pod obrady – powiedział Maślona.
Jest to o tyle ważne, że w przypadku przystąpienia do prac nad planem, urząd miasta będzie miał podstawy do zawieszenia toczących się postępowań o wydanie warunków zabudowy dla planowanych tam bloków. W tym przypadku czas ma ogromne znaczenie. Należy również podkreślić, że prace nad planem wynikają ze starań klubu Kraków dla Mieszkańców.
Deklaracja prezydenta
W zeszły piątek zwróciliśmy się do urzędu miasta z pytaniami o to, czy analiza jest dostępna oraz czy sprawne przeprowadzenie procedury uratuje te tereny przed zabudową. Zanim dostaliśmy odpowiedzi, na platformie X prezydent Krakowa dodał wpis na ten temat.
Aleksander Miszalski przypomniał, że Czyżyny stale się rozwijają, ale za liczbą bloków nie idzie w parze z infrastrukturą miejską.
– W dzielnicy potrzebna jest nowa szkoła, mieszkańcy chcą większej liczby terenów zielonych, a wolnych gruntów jest coraz mniej. Chcę uspokoić mieszkańców Czyżyn, a zwłaszcza okolic ul. Galicyjskiej. W poniedziałek przekażę radnym miejskim analizę zasadności opracowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego obszaru „Czyżyny-Galicyjska”. Jestem przekonany, że już w najbliższą środę zostanie ona przegłosowana, a prace nad projektem miejscowego planu zagospodarowania natychmiast się rozpoczną – napisał.
Dzisiaj (26 sierpnia) otrzymaliśmy od urzędu informację dotyczącą samej analizy. Okazuje się, że – zgodnie z obietnicą prezydenta – 23 sierpnia dokument miał zostać dostarczona radnym i opublikowany na stronach Biuletynu Informacji Publicznej.
Najważniejsze wniosek z niej płynący jest taki, że przystąpienie do prac jest zasadne. – Sporządzona dla obszaru „Czyżyny Centrum” analiza wykazała zasadność przystąpienia do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego oraz zgodność przewidywanych rozwiązań z ustaleniami Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Krakowa – widnieje w podsumowaniu 30-stronicowego opracowania.
Potrzebny kompromis?
Przewodniczący komisji planowania przestrzennego Grzegorz Stawowy zapewnia, że punkt ten znajdzie się na środowej sesji. Nie jest jednak do końca przekonany w sprawie konkretnych założeń planu. – Właściciel skutecznie zaskarżył poprzednie zapisy w planie miejscowym i powtórzenie ich przyniesie takie same konsekwencje – przewiduje radny.
Stawowy podkreśla, że są to pojedyncze działki, które zostały wpisane w plan miejscowy niezgodnie z tym, co przewidywało studium. – Z wyroków z ostatnich lat wynika, że przegrywamy takie sprawy. Trzeba poszukać innego rozwiązania – stwierdza.
Jakiego? Samorządowiec mówi, że musi powstać tam jakaś przestrzeń publiczna, ale niekoniecznie musi to być park. Radny sugeruje szkołę. – Taki pomysł już był jakieś 10 lat temu, znalazł się nawet w budżecie, ale nie został zrealizowany ze wzglądu na koszty. Ten obszar ma deficyty pod względem funkcji społecznych. Nie chcę rozstrzygać, co tam powinno być, ale w całości nie jesteśmy w stanie tego ustalić sami – uważa Grzegorz Stawowy, wskazując na jakąś formę porozumienia z właścicielami tych terenów.
Przy tego typu okazjach, należy podkreślić jeszcze jedną rzecz, a mianowicie reakcję, a w zasadzie jej brak, na wyroki sądów dotyczące planów miejscowych. – Prawomocny wyrok został wydany ponad rok temu i od tego czasu mówiłem o tym problemie. Miasto jednak w żaden sposób nie zareagowało na to, co się stało. Tak jest też w innych tego typu przypadkach – stwierdza Grzegorz Stawowy.
Mieszkanka: Mieliśmy słowne zapewnienie dewelopera
Komentarz do naszej redakcji wysłała mieszkanka, pani Aleksandra. – Kiedy kupowaliśmy mieszkania, dostawaliśmy słowne zapewnienia od dewelopera, że ten teren między blokami a expo będzie terenem zielonym, miejskim. Często mieszkańcy innych dzielnic na nasze protesty reagują w niezrozumiały dla mnie sposób, pisząc m.in., że wiedzieliśmy gdzie kupujemy mieszkania, że tak jest w dużych miastach, że jak nam nie pasuje, to może trzeba było myśleć o kupnie mieszkania na wsi – pisze.
– Irytują mnie tego typu stwierdzenia, bo fakt, że kupiliśmy mieszkania stosunkowo blisko centrum, na terenach, gdzie wcześniej były łąki, z sarnami, lisami i dzikami, ale obok jest elektrownia i infrastruktura przemysłowa, to nie znaczy, że nie możemy mieć oczekiwań wobec miasta, w którym zostawiamy podatki, które dotujemy naszymi pieniędzmi i w którym chcemy mieszkać. Czy naprawdę fakt, że chcę mieszkać w Krakowie ma oznaczać, że mam się godzić z betonowaniem wszystkiego dookoła i do najbliższego parku jechać tramwajem, dzieci do szkoły czy przedszkola wozić autem 10 km a do przychodni zapisywać się na sąsiednie osiedla? – dodaje pani Aleksandra.
Przekonuje, że wielu jej sąsiadów po pięciu latach od wprowadzenia sprzedaje lub wynajmuje mieszkania. – Sami szukają sobie innego miejsca, może dalej, ale z potrzebnymi udogodnieniami. Za chwilę zrobi się z naszego osiedla betonowa dżungla, w której mieszkają ludzie krótko, nie budują więzi sąsiedzkich, nie przywiązują się do miejsca, więc nie dbają o nie, jak o własne. Na razie mamy na osiedlu prężnie działających społeczników, zaangażowanych w sprawy bezpieczeństwa i wspólnoty. Ale jak tak dalej pójdzie, to zostanie nam wynajem długo i krótkoterminowy – gorzko stwierdza.
Do tematu wrócimy.