Sąd unieważnił nieuzasadnione wpisanie kilku działek przy zwartej zabudowie, jako terenów zielonych. Niedawno zapadł prawomocny wyrok.
W planie miejscowym „Azory – Zachód” działki między końcem ulicy E. Radzikowskiego a torami kolejowymi zostały przeznaczone pod zieleń i obsługę komunikacyjną. Właściciele nieruchomości mieli inne plany i chcieli tam zrealizować swoje inwestycje. Świadczyła o tym uzyskana decyzja o warunkach zabudowy m.in. z 2012 roku.
Podczas prac nad planem pierwotnie te działki były przeznaczone pod park, a następnie po złożonych uwagach, stawały się terenami inwestycyjnymi. Ostatecznie na sesji rady miasta w 2021 roku, radni złożyli poprawki, które przywróciły na tym terenie funkcję parkową. Motywowano ten ruch wolą okolicznych mieszkańców, którzy starali się o to, by w okolicy było więcej zielni.
– Dzisiaj na podstawie obecnych uwarunkowań technicznych i fizycznych w terenie właściciele nieruchomości nie uzyskali dostępu do drogi publicznej, więc nie mogli przejść na etap pozwolenia na budowę, ich wuzetki tak de facto są niekonsumowane – przekonywał wtedy radny Grzegorz Stawowy (KO), który postulował o objęcie tego terenu zielenią. Ostatecznie 32 z 34 radnych zagłosowało za naniesieniem na plan miejscowy koloru zielonego w tym rejonie.
Skarga do sądu
Wojewódzki Sąd Administracyjny, który rozpatrywał skargę właścicieli, uznał, że rada miasta w tym przypadku przekroczyła granice przysługującego jej władztwa planistycznego. Sporne działki nie stanowią znacznego obszaru, a w studium były przeznaczone pod zabudowę wielorodzinną.
Nie oznacza to, że miasto nie mogło zmienić ich przeznaczenia, ale należało to odpowiednio uzasadnić. Sąd stwierdził, że nie wykazano, aby tereny te były szczególnie cenne przyrodniczo. Natomiast argument, że tak sobie życzyła grupa mieszkańców i radni jest niewystarczający. WSA uznał, że praktyczne pozbawienie własności nie miało racjonalnego uzasadnienia.
Wygrana właścicieli
W wyroku podkreślono jeszcze jedną rzecz – rada miasta powoływała się na to, że studium dopuszcza w tym obszarze zieleń urządzoną jako funkcję dopuszczalną, co miało umożliwiać takie przeznaczenie w planie miejscowym. Sąd uznał jednak, że funkcja dopuszczalna może występować jako uzupełniająca, a nie jako funkcja podstawowa. Organ więc błędnie zinterpretował studium, rozszerzając jego zapisy w sposób sprzeczny z ustawą.
28 maja tego roku wyrok I instancji stał się prawomocny. Naczelny Sąd Administracyjny odrzucił bowiem skargę kasacyjną miasta.
– Chcieliśmy zachować ten ostatni skrawek zieleni w tym miejscu, bo wszystko wokół jest zabudowane. Najbliżej jest teren pod park przy Radzikowskiego, który ma swoje problemy. Szkoda, że sąd to uchylił. Rozumiem, że patrzył na interes właścicieli, ale przecież liczy się również interes społeczne – komentuj radny Grzegorz Stawowy, przewodniczący komisji planowania przestrzennego rady miasta.