Ciężarówki przejęły zieloną drogę spacerową

fot. Piotr Rusocki

Ruszyły prace przy budowie centrum handlowego na działce za cmentarzem przy ulicy Czerwone Maki. Mieszkańcy są oburzeni, że ZIKiT zdecydował się na zezwolenie dojazdu ciężkiego sprzętu od strony zielonego traktu, zamiast od strony ulicy Bunscha. Miejska jednostka tłumaczy, że to rozwiązanie zaproponowane przez inwestora, a oni sami nie mieli powodu, by nie zgodzić się na taką trasę.

Wszystko zaczęło się pod koniec września, gdy firma MJ Invest w rejonie ulic Czerwone Maki i Bunscha rozpoczęła budowę dwóch budynków handlowo-usługowych. Mieszkańcy Dębnik są oburzeni, że Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu wydał zgodę na dojazd do inwestycji ciężkiego sprzętu po ulicy wskazanej w planie zagospodarowania przestrzennego jako teren zielony. Chodzi o ślepą drogę pomiędzy szpitalem Babińskiego a cmentarzem. Uważają, że ZIKiT powinien udostępnić taki przejazd od strony ulicy Bunscha, zamiast zabierać mieszkańcom jedno z nielicznych zielonych miejsc w okolicy.

– Jest to olbrzymi problem, bo ta droga zostaje rozjeżdżana. Jest to tak naprawdę jedyne miejsce w okolicy, gdzie poza ruchliwymi ulicami mogą spacerować matki z dziećmi. Mieszkańcy jeździli tu na rolkach, bawiły się dzieci. Teraz jest to nie możliwe, ponieważ jeździ ciężki sprzęt. Z obszaru wskazanego jako chroniony zrobiono drogę dojazdową do budowy – grzmi Piotr Rusocki, radny z Dębnik.

Nie jest to jednak jedyny problem. Droga została wskazana jako chroniona, ponieważ rośnie tu szpaler starych drzew. – One mają po kilkadziesiąt lat, więc tak naprawdę wrzucenie tu ciężkiego sprzętu może doprowadzić do ich degradacji – dodaje.

Problemów nie ma

Michał Pyclik, rzecznik prasowy ZIKiT, odpiera, że taką drogę dojazdu zaproponowali wnioskodawcy. Nie było również żadnych przeciwskazań. – Nasi inspektorzy od dróg i inżynierii ruchu po ich przeanalizowaniu uznali, że nie ma powodu, by się nie zgodzić na taka trasę. Nie mamy też sygnałów, by tak droga dojazdu się nie sprawdzała. Jeśli są problemy, prosimy o sygnały – informuje.

To nie przekonuje Piotra Rusockiego. – To jest oderwanie od rzeczywistości osób, które wydają takie pozwolenie. Trzeba zobaczyć, jaki jest brak współpracy pomiędzy jednostkami miasta. Biuro planowania przestrzennego wskazuje obszary poddane szczególnej ochronie, a ZIKiT uważa, że nie ma problemu, bo na mapie widzi drogę publiczną – podsumowuje.