Z dużej chmury mały deszcz: oszczędni pielgrzymi

Pielgrzymi na Rynku Głównym fot. Maciej Grzymek/LoveKraków.pl

Osoby utrzymujące się z turystyki od wielu tygodni zacierały ręce na Światowe Dni Młodzieży. Wydarzenie miało pozwolić na zdecydowanie większe zarobki niż w tradycyjnym sezonie wakacyjnym. Okolice centrum miasta tętnią życiem, pielgrzymi są wszędzie, jednak handlarze już teraz wiedzą, że impreza nie spełni ich oczekiwań. Turyści wydają mało i dokładnie przyglądają się każdej złotówce.

Przygotowanie na wizytę pielgrzymów w centrum Krakowa jest widoczne na każdym kroku. Stragany po brzegi wypchane są pamiątkami, a gama oferowanych produktów jest bardzo szeroka. Niemal wszędzie można kupić dewocjonalia, wyroby ze srebra, bursztynów, pamiątki związane z Krakowem czy gadżety pojawiające się co roku w głównych turystycznych miastach Polski. Większa część pieczołowicie układanej ekspozycji pozostaje jednak nienaruszona.

– Pielgrzymi odwiedzają nas cały czas, ale zwracają uwagę na to, żeby wydać jak najmniej. Nie spodziewałam się większego zainteresowania. Zakładałam, że wszyscy będą siedzieć na Błoniach i w Łagiewnikach. Zainteresowanie jednak jest, a najchętniej kupowane są pamiątki związane z Krakowem, np. magnesy. Zazwyczaj nie wydają jednak więcej niż 10 złotych – mówi nam właścicielka sklepu z pamiątkami przy ul. Siennej.

Kilkaset metrów dalej sytuacja wygląda podobnie. W Sukiennicach roi się od pielgrzymów, jednak z ich obecności dla sprzedawców wynika niewiele. W czwartkowe przedpołudnie największą popularnością cieszyło się jedno stanowisko. – Widzę zainteresowanie pielgrzymów, jednak u nas kupują głównie różańce i krzyże – komentuje krótko sprzedawczyni.

Puste restauracje, kolejki po kebaba

Pustkami świecą lokalne restauracje. Mimo informacji na witrynach o specjalnych promocjach dla uczestników Światowych Dni Młodzieży, wewnątrz siedzą zazwyczaj pojedyncze osoby i nie są to pielgrzymi. Podobnie wygląda sytuacja w popularnych ogródkach na Rynku Głównym. – Pielgrzymów w zasadzie u nas nie ma. Jeśli już się pojawiają, to każdy płaci osobno i są to bardzo niskie rachunki. Ze względu na imprezę z turystami też jest w zasadzie kiepsko – mówi jedna z kelnerek.

Ręce pełne roboty mają za to osoby obsługujące budki z kebabami, zapiekankami i sprzedawcy lodów, gdzie w wielu miejscach widoczne są kolejki. – W środę był ogromny boom, dostrzegamy, że w czasie Światowych Dni Młodzieży zainteresowanie lodami nie jest zależne od pogody. W jeden dzień było bardziej deszczowo, a i tak było bardzo dużo ludzi – mówi sprzedawczyni popularnych lodów z ul. Szewskiej.