News LoveKraków.pl

Czterodniowy tydzień pracy. Hit czy kit?

Zdjęcie ilustracyjne fot. pixabay.com

To nie będzie miało charakteru powszechnego, zastosowania w całej gospodarce. Będzie dotyczyło tylko wybranych branż – mówi ekspert BBC o czterodniowym systemie pracy.

Dłuższe weekendy za tę samą pensję – tak pracują w poznańskim oddziale Herbapolu. Jest to jedna z pierwszych firm w Polsce, która zdecydowała się wdrożyć tego typu rozwiązanie. Program pilotażowy potrwa rok.

Co istotne, krótszy tydzień pracy oznacza jej intensywniejszy charakter.

„Pracownicy będą musieli się jednak sprężyć i za cenę dodatkowego wolnego polepszyć swoją wydajność” – informuje polsatnews.pl.

Czterodniowy tydzień pracy w Herbapolu będzie wprowadzany stopniowo. W pierwszym kwartale pracownicy mogą liczyć na jeden wolny piątek w miesiącu. Z kolei od kwietnia będą to już dwa dni, a od lipca trzy piątki w miesiącu.

W ostatnim kwartale 2024 roku już każdy piątek będzie wolny.

Ekspert jednoznacznie: Nie dla wszystkich sektorów

Z Rafałem Towalskim, doktorem nauk ekonomicznych, specjalistą w dziedzinie socjologii gospodarki, ekspertem BCC rozmawiamy o takim modelu pracy. Czy ma on szansę na stałe zagościć na polskim rynku? Czy może być równie efektywny, co tradycyjny? Jakie są plusy i minusy takiego rozwiązania?

– Krótszy tydzień pracy to model oparty na zasadzie „100- 80 -100”. To jest 100 proc.  wynagrodzenia za 80  proc. czasu pracy, przy stuprocentowym zachowaniu wydajności. Pracodawca zaczyna się zastanawiać, ale dlaczego ma płacić za krótszy czas pracy? Pomysł ten budzi skrajne emocje – zaznacza ekspert BCC.

Ekonomista podkreśla, że ważne jest pewne rozróżnienie dotyczące skróconego czasu pracy. Można mówić o krótszym tygodniu pracy, gdzie pracujemy cztery dni i trzy dni są wolne, albo możemy mówić o krótszym dniu pracy. Bądź realizujemy ten pięciodniowy tydzień pracy, ale pracujemy ok. 6,5 godzin.

– Jeśli będę pracował przez cztery dni, ale po 10 godzin, to mój optymizm nie będzie tak duży – zauważa.

W ocenie naszego rozmówcy pomysł forsowania projektu czterodniowego czasu pracy przyśpieszyła pandemia. – Wprowadzono pracę zdalną. Okazało się, że ludzie, którzy są poza biurem, mogą pracować równie dobrze, jak będąc w nim. Wtedy pojawiły się pomysły, by się zastanowić w ogóle nad jakąś inną formułą pracy – dodaje.

Argumenty „za”, argumenty „przeciw”

Zapytany o mocne i słabe strony takiego modelu pracy, dr Rafał Towalski, odpowiada, że pozytywne strony takiego rozwiązania można podzielić na realne i wydumane.

– Pracownicy, którzy będą mieli jeden dzień więcej, nie będą musieli jechać do miejsca pracy, ruch samochodowy będzie mniejszy. W związku z tym środowisko nie będzie tak cierpiało, prawda? Moim zdaniem to argument naciągany, tak samo jak nierealistycznym argumentem jest to, że koszty operacyjne pracodawców zmaleją. Dla mnie najbardziej istotne są trzy argumenty, które wpisują się w trendy w gospodarce – wyjaśnia ekonomista.

M.in. jest to coraz szersze zastosowanie technologii w gospodarce. – Prowadzi to do sytuacji, w której albo pracownik jest wypierany przez technologię, albo przez tą technologię jest wspierany. W związku z tym rośnie wydajność pracy – ocenia.

Zdaniem dr. Towalskiego nie bez znaczenia jest też kwestia starzenia się społeczeństwa. – Zaczyna nam brakować pracowników w wieku produkcyjnym. W związku z tym wydaje mi się, że coraz bardziej będziemy patrzyli w kierunku „silver generation”, którzy w zasadzie już nie muszą pracować, a mogliby. Jeśli chcielibyśmy zatrudnić takiego pracownika, to musimy się liczyć z tym, że nie będzie on taki wydolny, jak było jeszcze kilka lat temu. W związku z tym dla niego skrócenie czasu pracy jest rozwiązaniem całkiem sensownym – twierdzi nasz rozmówca.

Bardzo zasadnym w ocenie dr. Towalskiego argumentem za skróconym czasem pracy jest wellbeing [z ang. dobrostan-przyp. red.] pracowników.

– W tej chwili wszystkie badania potwierdzają, że osoby wchodzące na rynek pracy, mają nieco inne oczekiwania niż jeszcze miało to miejsce parę lat temu. To są te osoby, które zdecydowanie większą uwagę przywiązują do jakości życia, jakości pracy, możliwości godzenia życia prywatnego, które dla nich jest niezmiernie istotne, z życiem zawodowym. Z jednych z badań wynika, że 58 proc. pracowników wolałoby krócej pracować niż dostać podwyżkę – opowiada.

Jakie korzyści płyną jeszcze z krótszego czasu pracy? Ludzie są mniej zestresowani, co potwierdzają badania. Odczuwają mniejszą presję, mogą się bardziej skupić na własnym życiu prywatnym.

Krótszy tydzień pracy. Gdzie może się sprawdzić?

Rafał Towalski wymienia m.in. firmy technologiczne, usługi i sektor publiczny. – To nie będzie miało charakteru powszechnego, zastosowania w całej gospodarce. To będzie dotyczyło tylko wybranych branż. Trudno sobie wyobrazić krótszy czas pracy w edukacji, w służbach ratowniczych, czy tam, gdzie wydajność mierzona jest wynikami.

 

News will be here