Mieszkania stanieją? Jeśli rząd wygra z funduszami

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Mieszkania w Polsce zdrożały w ciągu roku o ponad 10 procent – wynika z najnowszych danych NBP. Wzrosty powinny spowolnić, jeśli np. rządowi uda się batalia z funduszami kupującymi mieszkania na wynajem, a podwyżki stóp procentowych ograniczą akcję kredytową – twierdzą analitycy HRE Investments.

10,9 tysięcy w Warszawie i niecałe 10 tysięcy za metr w Gdańsku czy Krakowie – takie są przeciętne ceny mieszkań, które faktycznie płaciliśmy w trzecim kwartale 2021 roku – wynika z najnowszych danych NBP. Nawet w takich miastach wojewódzkich jak Bydgoszcz, Katowice, Kielce, Opole czy Zielona Góra średnia cena transakcyjna mieszkania przekroczyła już 5 tys. złotych za metr lokalu używanego.

Wzrosty cen mogą spowolnić

Przez ostatnie kwartały na wzrost cen mieszkań składało się wiele czynników. Działał tu m.in. fakt, że nieruchomości są postrzegane jako bezpieczna przystań dla kapitału i oręż przeciwko inflacji. Do tego na wzrost cen oddziaływały: dynamiczny wzrost wynagrodzeń, bardzo sprawna odbudowa gospodarki czy rosnący optymizm rodaków.

– Kluczowe dla rozwoju sytuacji były najniższe w historii stopy procentowe. To przez nie lokaty były niemal nieoprocentowane, a kredyty najtańsze w historii. Stymulowany w ten sposób popyt wchodził na rynek, na którym brakowało ofert – po części ze względu na to, że niektórzy deweloperzy na początku epidemii wstrzymali rozpoczynanie nowych inwestycji. Sporo miesięcy upłynęło zanim nadrobili oni zaległości – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Ważniejsze jest jednak to, że sporo mieszkań ściągają z rynku fundusze inwestycyjne (przeważnie zagraniczne), które skupują nie tylko pojedyncze mieszkania, ale też całe bloki, osiedla czy nawet firmy deweloperskie ograniczając w ten sposób ofertę rynkową.

– Wiele wskazuje na to, że niektóre z tych czynników stracą przynajmniej część swego impetu. Na przykład kredyty przestają być takie tanie. Już dziś można szacować, że w konsekwencji dwóch podwyżek stóp procentowych raty kredytów mieszkaniowych powinny pójść w górę o około 16-18 proc. Mniej więcej o tyle spadła też zdolność kredytowa. To w oczywisty sposób musi przełożyć się na mniejszy popyt na mieszkania – tłumaczy Bartosz Turek.

Fundusze kupują mieszkania na potęgę

Ostatecznie mówiąc o podaży mieszkań nie sposób nie wspomnieć o całkiem nowym zjawisku na rodzimym rynku, a więc o dużych (często zagranicznych) funduszach inwestycyjnych, które kupują w Polsce mieszkania. Skala tego zjawiska jest potężna – wyjaśnia analityk HRE Investments.

– Te firmy odpowiadają bowiem za popyt, który można oszacować na około 20 proc. zakupów realizowanych przez Kowalskich na siedmiu największych rynkach. To przekłada się na dynamikę wzrostu cen mieszkań. Rząd zapowiada walkę z tym zjawiskiem – podsumowuje Bartosz Turek.