Właścicielka działki przy ul. Grottgera chciała postawić na niej dom, ale w międzyczasie w życie wszedł nowy plan miejscowy, który dopuścił tam zabudowę wielorodzinną. Uśmiech losu? Niekoniecznie.
Od ponad dwóch lat obowiązuje plan miejscowy „Mazowiecka”, który w swoich granicach ma szeroki pas dzielnicy Krowodrzy – od al. Słowackiego do al. Kijowskiej. Na obszarze między ulicami Rzeczną, Mazowiecką i działkami graniczącymi z al. Grottgera, planiści ustanowili teren zabudowy wielorodzinnej.
Jak się okazuje, nie wszystkim było to na rękę. Właścicielka dwóch mniejszych działek, właśnie w tym rejonie, planowała postawić dom. Na początku 2023 roku otrzymała nawet decyzję o warunkach zabudowy. W czasie prac nad planem próbowała jeszcze walczyć, składając uwagi, ale ostatecznie zapisy planu dopuściły budowę na tym terenie bloku. Wejście w życie planu miejscowego z automatu wygasiło decyzję „wz”.
Wielu skorzystałoby z takiego „daru” i sprzedało ziemię deweloperowi. Ale w tym przypadku jest to raczej niemożliwe. Druga działka jest objęta innym planem miejscowym, który przewiduje tam zieleń. Właścicielka jest więc w sytuacji, gdy nie może postawić domu z uwagi na prawo, ale jednocześnie nie ma możliwości wybudowania bloku z uwagi na zbyt małą powierzchnię działki.
Sąd ostatnią nadzieją
W skardze do sądu kobieta podniosła, że miasto naruszyło jej prawa i niewystarczająco uzasadniło podjęcie takiej decyzji. Stwierdziła, że sąsiednia działka jest zabudowana domem jednorodzinnym, a dodatkowo niedaleko jest park miejski.
– Można przyjąć ze zrozumieniem, że należy dla interesu publicznego ograniczyć budowę budynków fabrycznych, produkcyjnych, usługowych, które w jakikolwiek sposób mogłyby być uciążliwe dla okolicznych mieszkańców. Jednakże nie sposób zrozumieć ograniczenia w zabudowie domu mieszkalnego w sąsiedztwie działek przeznaczonych na zabudowę mieszkaniową jednorodzinną, zważywszy, iż jedna z posiadanych działek jest już przeznaczona pod tereny zielone – czytamy w skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Zdaniem właścicielki, miasto celowo przeznaczyło te działki pod zabudowę wielorodzinną, wiedząc, że uniemożliwi to jej zagospodarowanie.
Studium jak wyrocznia
W wyroku pierwszej instancji sąd wskazał, że już w studium, na podstawie którego powstał plan miejscowy, tereny te były przeznaczone pod zabudowę wielorodzinną. Nie dopatrzył się również przekroczenia władztwa planistycznego czy uchybień w procedurze uchwalania planu, jednocześnie podkreślając rolę miasta w kształtowaniu ładu przestrzennego.
WSA stwierdził również, że przeznaczenie pod zieleń drugiej działki właścicielki było usprawiedliwione, m.in. poprzez deficyt tego typu terenów w analizowanym obszarze. I skargę oddalił.
Wyrok uprawomocnił się 22 maja tego roku, gdy Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę kasacyjną. Jak na razie nie jest dostępne uzasadnienie tego orzeczenia.