Obecnie przedsiębiorcy, którzy chcieliby otworzyć lokal gastronomiczny i serwować w nim piwo, mogą o tym tylko pomarzyć. Powód jest prosty – wyczerpał się limit pozwoleń ustalony na 1,5 tys.
Nieciekawa sytuacja jest również w kategorii mocniejszych alkoholi, czyli między 4,5 a 18 proc. (bez piwa). Pozwoleń zostało nieco ponad 80. Przedsiębiorcy natomiast nie korzystają aż tak bardzo z pozwoleń na alkohol powyżej 18 proc. W tym segmencie wolnych zostało ich 412.
Słabo jest też w sprzedaży detalicznej. Nowe sklepy nie mają co liczyć na pozwolenie sprzedaży alkoholu z kategorii między 4,5 a 18 proc. Limit wynoszący 1,5 tys. pozwoleń został wyczerpany. Powoli też znikają licencje na sprzedaż najlżejszych trunków oraz piwa – w zapasie pozostało ich 48.
– Mierzymy się z dużym problemem, bo koncesje nie są wydawane dożywotnio. Kiedy przedsiębiorcy kończy się pozwolenie, musi wystąpić o nowe, a tu działa system kolejkowy i jeśli limit jest wyczerpany, nie dostanie pozwolenia – mówi Leszek Lejkowski, wiceprezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej.
Jak dodaje, Kraków to nie tylko 800 tys. mieszkańców, ale też studenci i turyści.
Wola krakowianMagistrat jest świadom tego problemu, jednocześnie przypomina, że musi działać zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości. W skrócie: władze miasta muszą dążyć do ograniczenia spożycia alkoholu i jego negatywnych skutków.
To jednak nie wszystko. – Mieszkańcy Krakowa zgłaszają, że w mieście funkcjonuje zbyt wiele punktów sprzedaży alkoholu. Wskazują na wysokie spożycie alkoholu w społeczeństwie. Zgłaszają uciążliwości związane z tak licznie usytuowanymi miejscami sprzedaży alkoholu, a ciągle rosnący ruch turystyczny powoduje, że takich placówek powstaje coraz więcej – przekazuje Joanna Dubiel z biura prasowego urzędu miasta.
– Tymczasem obowiązkiem samorządu, zgodnie z przyjętą strategią oraz programami sektorowymi, jest zrównoważony rozwój Krakowa, co oznacza dbałość zarówno o przedsiębiorców, w tym o sektor turystyczny, jak i o dobrostan najistotniejszej tkanki miasta – jego mieszkańców – podkreślają urzędnicy.
Porozumienie jest możliwe?Tę sytuację da się rozwiązać na dwa sposoby: podnosząc limity lub zmniejszając w jednym segmencie i podwyższając w drugim. Magistrat również to dostrzega.
– Zmiana maksymalnej liczby zezwoleń w ramach poszczególnych ich rodzajów (kategorii), bez zwiększania lub wraz z ewentualnym zmniejszeniem ogólnej liczby możliwych do wydania zezwoleń, jest możliwa i byłaby zgodna z obowiązkiem podejmowania działań zmierzających do zmiany struktury spożywania napojów alkoholowych – przyznaje przedstawicielka magistratu.
Od sierpnia zeszłego roku pracuje specjalny zespół zajmujący się zrównoważoną gospodarką nocy. Jak udało nam się ustalić, w ramach prac rozważana jest możliwość wprowadzenia zmian w limitach. Pytanie tylko, w którą stronę pójdzie komisja?
Nie ma klimatuUczestniczący w pracach komisji Leszek Lejkowski daleki jest od optymizmu. – Idzie to wszystko w bardzo złym dla przedsiębiorców kierunku. Są nawet postulaty, żeby obcinać liczbę pozwoleń gastronomii. A przecież miasto się rozwija, są nowe osiedla i tam też chcą ludzie otwierać biznesy – stwierdza. – Obecnie bardziej słyszalny jest głos tych mieszkańców, którzy chcą ograniczeń – dodaje.
Według Lejkowskiego, jeśli już, to prawdopodobny jest scenariusz z przeniesieniem limitów z „twardych” alkoholi na te słabsze. – Klimatu do takich zmian nie ma – uważa.