Cały czas słyszymy o rzekomym żerowaniu imigrantów na systemie pomocy społecznej, na konsumowaniu zasiłków, a to problem marginalny, dotyczy garstki osób – mówią autorzy nowego raportu o imigrantach w Krakowie. I podkreślają: – Imigranci w Krakowie nie żyją na koszt polskiego społeczeństwa, taka jest prawda statystyczna.
Raport „Imigranci ekonomiczni i przymusowi w Krakowie w 2024 roku” autorstwa ekspertów z Obserwatorium Wielokulturowości i Migracji powstał w oparciu o najnowsze dane pochodzące m.in. z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, informacji meldunkowych Urzędu Miasta Krakowa, kart pobytu Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego czy oświadczeń o powierzeniu wykonywania pracy cudzoziemcowi z Grodzkiego Urzędu Pracy. Jak tłumaczyli podczas prezentacji raportu jego twórcy, prof. Konrad Pędziwiatr, prof. Marcin Stonawski i prof. Jan Brzozowski, te dane nie zawsze się pokrywają i trudno jest jednoznacznie stwierdzić choćby ilu tak naprawdę cudzoziemców mieszka obecnie w Krakowie.
– Nie wszyscy cudzoziemcy odpowiednio się rejestrują, płacą składki, do tego mamy taki a nie inny system meldunkowy, przecież także Polacy często nie zmieniają oficjalnie miejsca zameldowania mimo że powinni – mówili, podkreślając jednak, że pewne wnioski da się z dostępnych danych wyciągnąć.
Więcej przybyszy z Azji
Jeden z nich – mocno wzrastająca populacja cudzoziemców z krajów azjatyckich, zwłaszcza z Indii czy Turcji. Jeśli chodzi o kraje unijne, Kraków wybierają zwłaszcza obywatele państw południa, takich jak Włochy, Hiszpania czy Rumunia, z kolei w przypadku Afryki dominują obywatele państw z północy kontynentu, m.in. Egiptu, Algierii czy Maroka, coraz większa jest też grupa Nigeryjczyków.
– Na bazie danych z ZUS-u możemy zaobserwować nagłe zwiększenia poszczególnych populacji, zwykle wynikające z tego, że jakaś firma bądź pośrednik zatrudnia w pewnym momencie 100 czy 200 osób z jakiegoś kraju, co od razu odbija się na statystykach. Tak było np. z populacją Filipińczyków, których liczba nagle podskoczyła o 770 osób, był też duży skok Kolumbijczyków – tłumaczył prof. Stonawski.
Struktura płci i studenci
Oczywiście wciąż ogromną grupę imigrantów w Krakowie stanowią Ukraińcy, których liczba mocno zwiększyła się po wybuchu wojny. Choć od czasu rosyjskiej inwazji liczba Ukraińców w Krakowie zbyt mocno się już nie zmienia, autorzy raportu dostrzegają pewną zmianę w ich strukturze. – Na początku zdecydowanie dominowały kobiety, dziś widzimy, że w Krakowie jest coraz więcej mężczyzn. W listopadzie 2024 r. było to już ponad 40 procent imigrantów z Ukrainy. To raczej młode osoby, przede wszystkim w wieku 15-20 lat – podawał prof. Stonawski dodając, że jeśli chodzi o strukturę płci, w przypadku wielu krajów podział jest zbalansowany, są jednak takie kraje jak np. Francja, Wielka Brytania, Hiszpania czy Indie, gdzie udział imigrantów-mężczyzn wynosił odpowiednio 72, 83, 70 i 61 procent.
– Jednocześnie wśród ogółu imigrantów dominują osoby w wieku mobilnym, a więc 25-34 lata – mówił naukowiec.
Autorzy raportu mówili też m.in. o liczbie imigrantów w systemie oświatowym, także na uczelniach. – Liczba studentów zagranicznych w Krakowie regularnie wzrasta – mówił prof. Pędziwiatr. – Najwięcej jest ich oczywiście na Uniwersytecie Jagiellońskim, jako jednej z największych uczelni w kraju. I choć liczba studentów na tej uczelni spada, jednocześnie liczba obcokrajowców studiujących na UJ wzrasta.
Co ósmy pracownik
Prof. Brzozowski mówił z kolei o tym, że „imigranci są niezwykle ważnym elementem gospodarki Małopolski i Krakowa”. – W Krakowie co ósmy pracownik to imigrant, możemy więc sobie tylko wyobrazić, co by się stało z gospodarką Krakowa gdyby tych cudzoziemców nagle w mieście zabrakło – podkreślał.
Dodawał też, że i w zakresie aktywności ekonomicznej widać rosnącą dywersyfikację grup etnicznych i narodowości imigrantów w Krakowie. – Prawdopodobnie za rok, dwa, jeśli te trendy się utrzymają, Ukraińcy będą stanowić już tylko połowę, lub nawet poniżej połowy cudzoziemców pracujących bądź zakładających firmy w Krakowie – prognozował.
Prof. Brzozowski podkreślał przy tym, jak ważne jest rozprawienie się ze stereotypem imigranta bez wykształcenia i kwalifikacji, pracującego tylko w najmniej prestiżowych zawodach, „jak kiedyś Polacy na zmywaku w Londynie”.
– To tylko częściowa prawda. Oczywiście branżą, która zatrudnia najwięcej cudzoziemców jest tzw. działalność w zakresie usług administrowania, działalność wspierająca, czyli przede wszystkim leasing pracowniczy, agencje pracy tymczasowej i to faktycznie często są takie najprostsze zawody, ale jest też IT, jest też działalność profesjonalna naukowa i techniczna, tu również cudzoziemcy są nadreprezentowani, na nich też opiera się np. sektor usług wspólnych dla biznesu. Bez pracy cudzoziemców, konkurencyjność tego sektora generującego w Krakowie ponad 100 tysięcy miejsc pracy nie byłaby taka wysoka – tłumaczył prof. Brzozowski.
„Mityczne zasiłki”
Naukowiec zaznaczał też, że wielu cudzoziemców prowadzi własne firmy, które też tworzą nowe miejsca pracy.
– Warto o tym mówić, zwłaszcza gdy cały czas słyszymy o rzekomym żerowaniu imigrantów na systemie pomocy społecznej, na konsumowaniu zasiłków i tak dalej. Rzeczywiście, to problem często tych dojrzałych demokracji z Europy Zachodniej, gdzie faktycznie jest nadreprezentacja osób bezrobotnych wśród osób pochodzących z zagranicy, natomiast trzeba wyraźnie powiedzieć, że Kraków absolutnie jest na przeciwległym biegunie. Wśród imigrantów nie tylko zdecydowaną mniejszość stanowią osoby bezrobotne, ale jak porównamy to z odsetkiem Polaków, którzy są bezrobotni, to ten odsetek wśród imigrantów jest dużo mniejszy, w dodatku nie są to osoby, które od razu korzystają z pomocy społecznej – mówił.
Jak podkreślał prof. Brzozowski wśród cudzoziemców osób biorących „mityczny zasiłek dla bezrobotnych” jest garstka. – To liczba między 50 a 70 osób miesięcznie, to jest absolutnie problem marginalny – przekonywał. – Imigranci w Krakowie bardzo aktywnie sami szukają zatrudnienia i utrzymują się z własnych ciężko zarobionych pieniędzy, a nie żyją na koszt polskiego społeczeństwa. I warto o tym mówić jak najczęściej, bo taka jest po prostu prawda statystyczna.