Firma, która złożyła ofertę na kupno trzech budynków i działek należących do dawnej spółki Alma Market, ostatecznie nie stała się ich nowym właścicielem. Syndyk zdradził nam, dlaczego unieważnił postępowanie.
Alma Market, polska sieć, która składała się z 49 sklepów, zbankrutowała w 2017 roku. Później jeszcze funkcjonowało kilka sklepów pod szyldem Almy, jednak formalnie nie miały już nic wspólnego ze spółką akcyjną. Ostatnia „Alma” przy ul. Pilotów została zamknięta z końcem kwietnia 2024 roku.
Przez ostatnie lata syndyk masy upadłościowej, firma KDR Doradztwo i Restrukturyzacje, wielokrotnie wystawiała na sprzedaż nieruchomości, by spłacić wierzycieli. Udało się to częściowo.
Nadzieje – zarówno oczekujących na pieniądze, jak i okolicznych mieszkańców – ożywiło zakończone w połowie września postępowanie dotyczące sprzedaży kompleksu składającego się z działek (w sumie ok. 1,7 ha) oraz trzech budynków: centrum handlowego o powierzchni użytkowej wynoszącej 5,7 tys. mkw., i dwóch mniejszych budynków – biurowego oraz pawilonu handlowego.
Syndyk żądał za nieruchomości nie mniej niż 58,8 mln złotych netto. Aby można było przystąpić do konkursu, należało wpłacić 10 proc. tej kwoty. W ofercie nie było charakterystycznego biurowca, który został sprzedany siedem lat temu.
Fiasko
W piątek, 15 listopada minęło 60 dni – to był czas, jaki oferent dostał, aby sfinalizować umowę. Jak się okazało do jej podpisania oraz zapłaty umówionej kwoty, nie doszło. Dlaczego?
– W następstwie działań byłego dzierżawcy pawilonu syndyk zmuszony był podjąć decyzję o unieważnieniu konkursu ofert – informuje syndyk Leszek Kolczyński z KDR Doradztwo i Restrukturyzacje.
Więcej szczegółów Kolczyński nie zdradza. Jak dodaje, „kolejny konkurs zostanie ogłoszony jak tylko ustaną przeszkody, które były podstawą tej decyzji”.
Mieszkańcy liczyli na sklep
Radny Piotr Moskała dwa miesiące temu wspominał, że mieszkańcy z okolicznych osiedli mocno liczyli na to, że nowy właściciel będzie chciał stworzyć w tym miejscu dyskontowy sklep wielkopowierzchniowy. Samorządowiec przypominał, że okolica pod względem demografii jest jedną ze starszych w Krakowie.
Jednak pojawiają się również obawy związane z trendami na rynku nieruchomości, polegającymi na budowaniu obiektów mieszkalnych tam, gdzie nie pozwala na to plan miejscowy.
– Mamy plagę budowania na tego typu terenach wszelkiej maści aparthoteli, akademików i jakkolwiek chcą nazywać te bloki deweloperzy. Rejon ten jest świetnie skomunikowany, a w przyszłości będzie jeszcze lepiej – budowana jest linia tramwajowa, ma też tam być przystanek metra. Plan dopuszcza zabudowę wysoką, na 27 metrów. Jeśli nowy właściciel chociaż w parterze stworzyłby sklep, to bylibyśmy jako mieszkańcy usatysfakcjonowani. Mamy nadzieję, że teren nabyła firma specjalizująca się w budowie centrów handlowych – powiedział Piotr Moskała.