Ostatni zabytek na terenie Prądnika Białego niszczeje – alarmują miłośnicy historii. W tle postępowania sądowe i przepychanki z konserwatorem zabytków trwające od kilku lat.
Przy ul. Siewnej mieści się dwór Buszczyńskich oraz park. – Jest to jedyny zabytek w naszej dzielnicy, który w XX wieku nie został zniszczony. Jego ochrona powinna być priorytetem dla samorządu oraz instytucji odpowiedzialnych za dziedzictwo narodowe – wskazuje w piśmie do rady dzielnicy Prądnik Biały Cezary Ulasiński, prezes zarządu Towarzystwa Prądnickiego.
Ale sprawa ta do prostych nie należy. Właścicielem tego terenu jest spółka Holding Liwa. W przeszłości, a konkretnie w 2019 roku firma została ukarana kwotą w wysokości 450 tys. zł za przeprowadzenie prac bez pozwolenia konserwatorskiego.
– Prace te doprowadziły do znaczącej degradacji obiektu, w tym usunięcia dachu, wymiany drewnianych stropów na żelbetowe, zniszczenia stolarki okiennej i drzwiowej oraz usunięcia oryginalnych elementów architektonicznych – przypomina Cezary Ulasiński.
Mimo upływu czasu, według urzędników i członków stowarzyszenia, w kwestii zabytku nic się nie zmieniło. Prezes Towarzystwa Prądnickiego zaapelował do władz z prośbą o pilną interwencję i weryfikację, czy obecne działania prowadzone są zgodnie z prawem i należytą starannością. – Istotnym aspektem jest także ochrona starodrzewu w otaczającym parkowym założeniu, które stanowi integralną część historycznego kompleksu – zaznaczył.
Małopolska konserwator przejęła sprawę
Zabytek był kilkukrotnie kontrolowany przez miejskiego konserwatora zabytków. Ich efektem było wydanie zaleceń pokontrolnych, w których został sformułowany zakres niezbędnych działań, mających na celu właściwe zabezpieczenie obiektu przy zachowaniu jego walorów estetycznych.
– Do tych zaleceń spółka Holding Liwa złożyła pismo z zastrzeżeniami, wnioskując jednocześnie o ich zmianę. Miejski Konserwator Zabytków odmówił wnioskowanej zmiany wydanych zaleceń pokontrolnych. Na tę odmowę Holding Liwa złożyła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie, który uwzględnił skargę spółki i uchylił wspomnianą odmowę zmiany zaleceń pokontrolnych – przypomina Katarzyna Misiewicz z biura prasowego urzędu miasta.
Jednak co ciekawe, mimo – wydaje się – pozytywnego wyroku dla właściciela, stanęły rusztowania i rozpoczęły się prace. Z informacji podawanych przez magistrat wynika, że nad inwestycją nadzór przejął wojewódzki konserwator zabytków. W grudniu zeszłego roku zostało wydane pozwolenie konserwatorskie i w oparciu o nie, prowadzone są prace.
– Zostali o tym powiadomieni Rada Dzielnicy IV Prądnik Biały oraz Towarzystwo Prądnickie w związku z zapytaniem skierowanym do Miejskiego Konserwatora Zabytków, dotyczącym prowadzonych prac przy zabytkowym budynku – dodaje Misiewicz.
Wiele wątpliwości
Powracając do wyroku sądu administracyjnego. Skontaktował się z nami historyk sztuki, szczególnie zainteresowany Prądnikiem Białym, zastrzegając anonimowość. Zwrócił uwagę na kwestie techniczne związane z ochroną zabytków i odpowiednim ich zabezpieczeniem.
W tym przypadku, w jego opinii, nie można o tym mówić. Ekspert zaznacza, że budynek może stać pusty i nieogrzewany, o ile ma szczelny dach i suche fundamenty. Tutaj tego zabrakło, bo dach był przykryty plandeką, co było przyczyną powstania zacieków na murach i m.in. rozkwitu porostów.
To jednak nie wszystko. Zdaniem historyka sztuki dwór powinien być też lepiej zabezpieczony przed osobami postronnymi, które nawet przypadkowo, mogłyby wywołać pożar. Problematyczna jest również kwestia zbadania i zinwentaryzowania pod kątem możliwych pomników przyrody zabytkowego parku.
Problem z wnioskami
W połowie kwietnia tego roku urząd odmówił wydania pozwolenia na wymianę dachu i montaż okien. – Na dziś nie odnotowano wpływu odwołania od tej decyzji – informuje Katarzyna Misiewicz.
Jak się okazuje wniosek – zdaniem urzędników – miał szereg braków. Właściciel został o tym poinformowany w lutym. Zabrakło m.in. rysunków elewacji, które przedstawiają zakres robót, a zakres prac wyszedł poza to, na co zgodził się konserwator.
W tym samym miesiącu na firmę został nałożony jeszcze jeden obowiązek. Urzędnicy stwierdzili, że w budynku swoje siedliska założyły chronione gatunki zwierząt. Potrzebna okazała się opinia ornitologa, a w przypadku potwierdzenia obecności zwierząt, odpowiednie zezwolenie Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Krakowie, „w którym organ ten określi warunki prowadzenia prac pod kątem wymogów ochrony zasiedlających budynek gatunków oraz rodzaj kompensacji utraty siedlisk w związku z realizacją zamierzonych prac”. Gdyby jednak siedlisk nie było, również należało przedstawić odpowiednią opinię.
Inwestor jednak nie przedłożył żądanych przez urzędników dokumentów. 8 maja spółka raz jeszcze złożyła wniosek o wydanie pozwolenis na wymianę „pokrycia dachowego wraz z wykonaniem ocieplenia połaci dachowych i montażem okien połaciowych”.
W połowie kwietnia wysłaliśmy pytania do firmy z prośbą o informacje dotyczące wyroku sądu i kwestii zagospodarowania dworku w przyszłości. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy do tej pory.