Praca zdalna i puste biurowce ich wykańczają [ROZMOWA]

W rozmowie z LoveKraków.pl Tomasz Michalski, właściciel kilku lokali gastronomicznych zlokalizowanych w krakowskich biurowcach opisuje sytuację w nich panującą.

Łukasz Jeżak, LoveKraków.pl: Jak bardzo opustoszałe są biurowce, w których działacie?

Tomasz Michalski, właściciel restauracji Quchnia: Liczba pracowników biurowych w budynkach, w których operujemy, spadła i nadal utrzymuje się na poziomie 10 procent. W Quattro Business Park, gdzie normalnie pracuje 7,5 tys. osób, szacujemy, że obecnie można spotkać zaledwie ok. 300.

Dlaczego nie uruchomiliście na nowo restauracji? Branżę gastronomiczną odmrożono już kilka miesięcy temu.

Lunch bary, czyli nisza, w której działamy, w przeważającej mierze polega na pracownikach biurowych. Jeśli ci ludzie dotychczas nie wrócili, to nie mamy dla kogo gotować. Nasze restauracje zostały zaprojektowane na miarę wielkości danego obiektu biurowego i na poczet liczby osób tam zatrudnionych. Przy 100–150 osobach w biurowcu nie opłaca się nawet włączać światła na zapleczu.

Jak wielu klientów musi was odwiedzić, aby to było opłacalne?

Dziennie wydawaliśmy ok. 600 posiłków. Jest to ilość wymagana, abyśmy mogli w sposób należyty funkcjonować. Sam czynsz kosztuje nas kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie w biurowcach, w których zlokalizowane są nasze restauracje. Do tego dochodzi m.in. koszt wentylacji na sali wymaganej przez sanepid o wartości kilkuset złotych dziennie.

Korzystaliście z pieniędzy oferowanych przez rząd?

Udało nam się pozyskać środki z „tarcz”, w tym małopolskiej subwencji i PFR-u. Wszystkie te pieniądze zostały jednak spożytkowane na utrzymanie pracowników, tego bowiem wymagają zapisy tarcz antykryzysowych. Nikogo przez pięć miesięcy nie zwolniliśmy, ale gdy środki się skończyły, byliśmy zmuszeni rozstać się z naszymi pracownikami.

Problemem są czynsze. Czy próbowaliście się porozumieć z zarządcami obiektów biurowych?

Prowadzimy negocjacje dotyczące obniżki czynszów, ale skutki tego są niezwykle marne. Biurowce u nas są budowane przez polskie firmy, po czym szybko przechodzą w ręce zagranicznego kapitału. Decyzyjność zatem nie leży w gestii polskich menedżerów, acz trzeba rozmawiać z komputerem i czekać na odpowiedź tygodniami.

Prawdopodobnie nie otworzycie się już do końca roku. Jak chcecie przetrwać w tym czasie, co wam może pomóc?

Przyjęliśmy wszelkie dostępne nam subwencje, były to jednak pieniądze przeznaczone dla firm, które notowały zmniejszone obroty, a nie kiedy obrotów w ogóle nie generowały. Zapomniano o przedsiębiorstwach, które nadal muszą być zamknięte albo znajdują się na skraju bankructwa. Powinno się takim firmom zaproponować odpowiednie wsparcie. Żywimy poza tym nadzieję na powrót pracowników biurowych, choć dopóki pracodawcy nie nakażą pracy stacjonarnej, dopóty duża część zatrudnionych będzie korzystać z możliwości pracy zdalnej.