News LoveKraków.pl

Prezydent: „Dziś liczy się każdy milion złotych”. W tym samym czasie miasto sprzedaje mieszkania za grosze

Ul. Mostowa, zdjęcie ilustracyjne fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Liczy się każdy milion, analizujemy wydatki, racjonalizujemy koszty – to tylko część zapewnień, jakie prezydent Krakowa Aleksander Miszalski wypowiedział w kontekście problemów finansowych miasta. Tymczasem tylko w ciągu pół roku miasto sprzedało mieszkania za ok. 27 proc. ich realnej wartości.

Budżet Krakowa to około 10 mld złotych, a zadłużenie wynosi blisko 7 mld złotych. Szukanie oszczędności rzędu kilkuset lub w najlepszym przypadku kilku milionów złotych przy tej skali może się wydawać bezcelowe. Tak nie jest i sprawę zdaje sobie z tego prezydent Aleksander Miszalski.

Szukanie oszczędności

To wyświechtany frazes, ale przy obecnym zadłużeniu miasta, gdzie tylko za odsetki rocznie płacimy 400 mln złotych, liczy się każdy grosz. Obecna administracja Krakowa mocno się skupia na tym zadaniu. W rozmowie z LoveKraków.pl na początku lipca Aleksander Miszalski obiecywał, że urząd znajdzie dodatkowe pieniądze.

– Dyrektorzy departamentów aktywnie szukają oszczędności w urzędzie i często je znajdują – czasem nawet milion złotych, który wcześniej umknął. (…) Znajdziemy wiele oszczędności – choć ogólne wydatki mogą wzrosnąć, np. przez podwyżki pensji, to w konkretnych miejscach uda się zaoszczędzić milion tu, milion tam, czy 500 tysięcy – powiedział.

Aleksander Miszalski zadeklarował, że wydatki są na bieżąco analizowane i racjonalizowane tam, gdzie to możliwe. Takie stwierdzenie padło przy okazji rozmowy o wakacyjnych cięciach w komunikacji miejskiej.

Sprzedaż mieszkań

Od 1 stycznia do 25 czerwca miasto sprzedało 54 mieszkania za blisko 8,9 mln złotych. Z wyceny przygotowanej przez rzeczoznawcę wynika, że gdyby jest wystawić na wolny rynek, do kasy miasta mogłoby wpłynąć minimum 35 mln złotych. Poniżej kilka przykładów, skąd taka różnica.

  • Ul. Bernardyńska – cena rynkowa mieszkania: 1,93* mln zł, cena sprzedaży: 964 tys. zł, różnica: 964 tys. zł

  • Ul. Mostowa – cena rynkowa: 1,82 mln zł, cena sprzedaży: 181 tys. zł, różnica: 1,63 mln zł

  • Ul. Czysta – cena rynkowa: 1,1 mln zł, cena sprzedaży: 332 tys. zł, różnica: 775 tys. zł

  • Ul. Smolki – cena rynkowa: 994 tys. zł, cena sprzedaży: 497 tys. zł , różnica: 497 tys. zł

  • Ul. Bandurskiego – cena rynkowa: 936 tys. zł , cena sprzedaży: 93 tys. zł , różnica: 843 tys. zł

  • Ul. Grochowska – cena rynkowa: 659 tys. zł, cena sprzedaży: 24 tys. , różnica: 634 tys. zł

*wszystkie kwoty są podawane w zaokrągleniu.

Jak to działa?

Obecni najemcy mają prawo pierwokupu mieszkania – tak mówi prawo krajowe, dodatkowo z bonifikatą (siągającą od 50 do nawet 90 proc.) – to już rozwiązanie lokalne, ustanowione przez radę miasta. To korzystny dla obecnych lokatorów system, wymyślony w latach 90. ubiegłego wieku, kiedy miasta faktycznie posiadały dużą liczbę lokali, ale często nadających się jedynie do remontu. Przez kilkanaście lat funkcjonowania takiego systemu, Kraków pozbył się 8,2 tys. mieszkań za około 220 mln złotych. Wiosną tego roku o zaprzestanie sprzedaży w takim systemie apelowali radni z klubu Nowej Lewicy.

Rozmowy na finiszu?

Wyprzedaż mieszkań za ułamek ich wartości nie tylko powoduje dyskomfort w strefie budżetowej, ale również nie poprawia sytuacji na rynku mieszkaniowym.

Radny Tomasz Leśniak podkreśla, że od zawsze był przeciwnikiem sprzedaży mieszkań komunalnych w takim trybie. – Uważam, że to jest przede wszystkim niesprawiedliwe względem pozostałych mieszkańców Krakowa. Wiemy, że sytuacja na rynku mieszkaniowym jest trudna, potrzebujemy tych mieszkań na rzecz osób o niskich i umiarkowanych dochodach. Jak je już sprzedamy, to już nigdy nie będziemy mogli z nich korzystać – podkreśla.

Jednocześnie dodaje, że jest na ostatnim etapie rozmów z prezydentem Krakowa i ma nadzieję, że obecny rok będzie ostatnim z możliwością sprzedaży mieszkań z bonifikatami.– Jeszcze nie ma decyzji w tej sprawie, natomiast jest już bardzo blisko – mówi. Z drugiej strony presja jest równie silna, bo na rozpatrzenie czeka 1,5 tys. wniosków.

Wróćmy jeszcze na moment do podanych przykładów. Radny Leśniak podkreśla, że nie wszystkie wnioski i decyzje mają taka samą wagę, dobrym przykładem jest jednak ten z ul. Bernardyńskiej.

– Jeśli ktoś jest w stanie wykupić mieszkanie za milion złotych, to to oznacza, że taka osoba ma duże dochody albo posiada spory majątek – stwierdza i informuje, że do tej pory samorządy nie mogły weryfikować dochodów najemców i dopiero w przyszłości może się to zmienić.

– Natomiast co do Grochowskiej, to tam jest bardziej skomplikowana sytuacja związana z ustawą o komercjalizacji zasobów kolejowych i tam można otrzymać bonifikatę sięgając 95 proc. – tłumaczy.

Nowe zasady – pieniądze ze sprzedaży na konkretny cel

Tomasz Leśniak zapowiada, że nie wszystkie mieszkania będą trzymane w zasobie. Jeśli lokal komunalny jest niefunkcjonalny  – np. brakuje toalety, są trudności z modernizacją instalacji w budynkach zabytkowych – można rozważyć jego sprzedaż, szczególnie gdy ma duży metraż (powyżej 80 mkw.), bo takich mieszkań gmina potrzebuje mniej. W takich przypadkach, w drodze przetargu, można uzyskać cenę rynkową, co przynosi realne dochody do budżetu. Przykładem był lokal przy ul. Basztowej/Długiej. Tego typu sprzedaż jest finansowo korzystniejsza niż zbywanie mieszkań z bonifikatą.

– Równolegle prowadzimy rozmowy z prezydentem na temat wprowadzenia mechanizmu, który pozwalałby przeznaczać określoną część  –  a najlepiej całość –  przychodów ze sprzedaży lokali, niezależnie od tego, czy odbywa się ona w trybie przetargowym czy bezprzetargowym, na cele mieszkaniowe. Chodzi przede wszystkim o finansowanie remontów pustostanów lub budowę nowych mieszkań. Taki mechanizm prawdopodobnie nie da się wprowadzić w formie uchwały czy innego formalnego aktu, ale zależy nam, żeby to rozwiązanie funkcjonowało na stałe i w sposób trwały – stwierdza radny.