Błąd urzędnika, wina dewelopera? Sprawa zburzonego fortu ponownie przed sądem

Odbudowany fort fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Podczas rozprawy odwoławczej od wyroku skazującego dewelopera oraz architekta i kierownika budowy za zburzenie zabytkowego fortu, obrońcy oskarżonych dziwili się temu, dlaczego żadnych konsekwencji nie poniósł krakowski urzędnik.

Przy ul. Wybickiego na działce należącej do spółki Frax-bud znajdowały się elementy dawnej Twierdzy Kraków, a konkretnie Fort N-10 Prądnik Biały, który powstał na początku XX wieku. W 2018 roku spółka wyburzyła obiekt, twierdząc, że nie wiedziała, iż to zabytek, a sprawą zajęła się prokuratora.

W postępowaniu przed sądem rejonowym Franciszek D., prezes spółki oraz jego syn Daniel D., zostali uznani za winnych nieumyślnego zniszczenia zabytku. Sąd stwierdził, że działali wspólnie i w porozumieniu, nie sprawdzili, czy faktycznie mieli do czynienia z obiektem zabytkowym. Kara: rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata oraz grzywna w wysokości 50 tys. złotych per capita.

Oprócz tego skazani zostali architekt Grzegorz L. oraz kierownik budowy Krzysztof H. Pierwszy mężczyzna zdaniem sądu miał poświadczyć nieprawdę w dokumentacji projektowej dla rozbiórki, drugi – wprowadzić do dziennika budowy nieprawdziwe dane. Architekt został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu i 5 tys. kary grzywny, natomiast kierownik budowy został uniewinniony.

Od innych, mniej istotnych zarzutów mężczyźni zostali uniewinnieni, bądź czyny uległy przedawnieniu.

Wiedzieli, co burzą?

Pozostałości po forcie, kwiecień 2018
Pozostałości po forcie, kwiecień 2018

Do sądu okręgowego trafiły apelacje wszystkich stron. Prokurator Małgorzata Nowotny domaga się zmiany kwalifikacji czynu i skazania deweloperów za umyślne działania. Przekonywała, że w Krakowie inwestorzy muszą się liczyć z tym, że mogą mieć do czynienia z zabytkami. Prokurator uważa, że Franciszek i Daniel D. są osobami doświadczonymi w budownictwie oraz posiadają odpowiednią wiedzę w tym zakresie.

To nie było przypadkowe zniszczenie zabytku – powiedziała Małgorzata Nawotny. Co więcej, prokurator chciała, aby ukarać właścicieli firmy jeszcze z innego paragrafu, wiążąc zniszczenie pozostałości pofortecznych przy ul. Wybickiego z uszkodzeniem całej Twierdzy Kraków. Natomiast wymiar kary był dla śledczej satysfakcjonujący.

Jeśli zaś chodzi o architekta i kierownika budowy, to zdaniem prokuratury, powinni oni wiedzieć, że mają do czynienia z zabytkiem, a nie wiatami czy halami magazynowymi. W tej sprawie padł wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy przez sąd I instancji.

Inwestor miał korygować urzędnika?

Adwokat Piotr Mucha w swojej apelacji domagał się uniewinnienia swojego klienta Damiana D. Podkreślił, że w Krakowie deweloper jest łatwym celem, a opinia publiczna domaga się jego ukarania. Natomiast nikt się nie zastanowił nad jedną rzeczą.

– Oskarżony miał zgodę administracyjną na rozbiórkę. Faktycznie, wydaną na skutek błędu urzędniczego, ale jednak. Nie można obciążyć obywatela błędem urzędnika – podkreślił mecenas.

Ale to nie wszystko, co zrobili inwestorzy. Wcześniej, zdaniem prawnika, sprawdzili to, czy w ewidencji zabytków znajduje się jakikolwiek budynek leżący na ich nieruchomości, podobne czynności dokonali w Miejskim Systemie Informacji Przestrzennej.

– Co jeszcze powinni zrobić? Zakwestionować zapisy w ewidencji i skorygować urzędników miejskich? – dopytywał obrońca. Adwokat dodał, że skoro inwestorzy i budowlańcy siedzą na ławie oskarżonych, obok nich powinien zasiąść urzędnik.

Zwrócił uwagę również na absurd całej sytuacji. – Co by było, gdyby nie otrzymał zgody na rozbiórkę? Rozpatrywalibyśmy zarzut usiłowania zniszczenia zabytku? – zapytał.

W podsumowaniu adwokat skierował uwagę na błąd urzędnika i to, jak ulgowo został potraktowany oraz na oczekiwania wobec inwestorów: aby weryfikowali prawomocną decyzję administracyjną, a także poprawność ewidencji zabytków.

Oskarżony Daniel D. podkreślił, jak trudno w Krakowie zdobyć pozwolenia na realizację prac i jaki to długi proces. – Tym bardziej uzyskanie takiej decyzji uświadamia inwestora, że może prowadzić prace – stwierdził.

Podobnie argumentował obrońca Franciszka D., przypominając, że początkowo fort nie miał być zburzony. Jednak, gdy okazało się, że nie jest w żadnym spisie, a urząd dał zielone światło, zmienił koncepcję. – Oskarżony nie miał świadomości, że to zabytek. A gdyby chciał działać niezgodnie z prawem, bezcelowe byłoby uprzedzenie urzędu, że będzie rozbiórka – stwierdził mecenas.

W toku postępowania niektórzy ze świadków dziwili się, że kierownik budowy z wykształceniem technicznym nie rozpoznał od razu zabytku. Jego obrońca stwierdził, że taki zarzut byłby słuszny, gdyby stał tam Zamek Królewski na Wawelu, a nie pozostałości po fortach, zabudowane i przemianowane na warsztat. Podobnie tłumaczył obrońca architekta

Oskarżony miał trzy dokumenty: dziennik budowy, mapkę ewidencyjną i akt administracyjny, na podstawie którego, mógł realizować prace rozbiórkowe. I co miał zrobić? Powiedzieć inwestorowi, że nie będzie wykonywał tych prac? Dodatkowo nie miał takiego doświadczenia, żeby poznać, że rozbiera pozostałości po forcie – zaznaczył adwokat.

Fort został odbudowany i w połowie tego roku otrzymał pozwolenie na użytkowanie. Jego realizacja była warunkiem otrzymania zgody na prowadzenie dalszych etapów inwestycji deweloperskiej w tym miejscu.

Natomiast wyrok w sprawie zapadnie 22 października.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Prądnik Biały