Wodny plac zabaw w Parku Jordana. Do trzech razy sztuka?

Wodny Plac Zabaw fot. https://www.facebook.com/parkjordanawodnyplaczabaw/

Jest szansa, że wodny plac zabaw w parku Jordana powstanie w tym roku. Pytanie tylko, czy najmłodsi będą mieli szansę z niego skorzystać, bo przetarg na jego budowę – wbrew wcześniejszym zapowiedziom Zarządu Zieleni Miejskiej – nie został ogłoszony pod koniec stycznia, tylko… w drugiej dekadzie lutego.

Wodny plac zabaw to projekt zgłoszony w ramach trzeciej edycji Budżetu Obywatelskiego z 2016 roku i jeden z tych, nad którymi wciąż krąży widmo klęski, a perypetie związane z jego budową kładą się cieniem na idei obywatelskiej partycypacji. Bo czymże – jeśli nie blamażem miasta – jest kilkuletnie opóźnienie w realizacji prostego, wydawać by się mogło, zadania.

Wiatr w oczy

Zgodnie z projektem Natalii Nazim, eks-ambasadorki budżetu obywatelskiego i miejskiej aktywistki, plac zabaw i remont rozlatującego się amfiteatru miały kosztować 2,5 mln zł, a prace winny zakończyć się w 2017 roku. Niestety inwestycja zaliczyła kilkumiesięczny poślizg już na samym starcie, a i koszty wzrosły i to znacznie.

Opóźnienie wynikło z faktu, że Zarząd Zieleni Miejskiej na projektanta scedował wystąpienie o decyzję o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego. – Ściągnęłam specjalistę od wodnych placów zabaw (odpowiedzialnego za podobne realizacje w Jaworznie i Stalowej Woli), który już w lutym 2017 roku pytał, dlaczego ZZM nie stara się o ULICP. Ostrzegał też, że terminy są nierealistyczne. ZZM mógł wystąpić o ULICP i bylibyśmy o dwa miesiące do przodu – wyjaśnia wspomniana wcześniej Natalia Nazim. Przetarg na projekt został ogłoszony w kwietniu 2017 roku, umowę z projektantami ZZM podpisał w czerwcu. Jednak to, co zaproponowali architekci, daleko odbiegało od projektu, za którym zagłosowali mieszkańcy. Nazim zakwestionowała projekt i architekci musieli zająć się nim ponownie. Przy okazji rejon budowy na trzy miesiące przejęły Wodociągi, które uznały za stosowne wyremontowanie istniejących przyłączy. Gwoździem do trumny była decyzja miejskiego konserwatora zabytków, który uznał, że remont należy poszerzyć o odświeżenie sadzawki. To znacznie podniosło koszty inwestycji i, gdy ZZM w 31 lipca 2018 roku ogłosił przetarg, okazało się, że z dokumentacji zniknął remont amfiteatru. Co więcej, termin oddania prac został wyznaczony na 7 grudnia, nic więc dziwnego, że postępowania nie udało się rozstrzygnąć, bo żaden z wykonawców nie podjąłby się ryzyka testowania instalacji wodnych w warunkach zimowych.

Już był w ogródku…

Ostatecznie Zarząd Zieleni Miejskiej podjął decyzję, że budowa wodnego placu zabaw zostanie włączona – jako pierwszy etap – w plan kosztującej ponad 30 mln zł rewitalizacji Parku Jordana.

Niestety kolejny przetarg również spalił na panewce. W listopadzie ubiegłego roku ZZM poinformował, że – ze względu na ryzyko niedotrzymania terminów i dużej liczby zapytań – unieważnia przetargi na kluczowe inwestycje – odbudowę spalonej tężni w Nowej Hucie, budowę parku przy Hangarze Czyżyny, rewitalizację parku Duchackiego i renowację parku Jordana, obejmującą budowę wodnego placu zabaw.

Większe pieniądze, większe kłopoty

Zarząd Zieleni Miejskiej obiecywał, że nowy przetarg tym razem (ze względu na koszty przekraczające kwotę 5 mln euro) w trybie unijnym zostanie ogłoszony pod koniec stycznia. I… nici. Urzędnicy wysłali dokumenty do Dziennika Urzędowego Unii Europejskiej dopiero…. 18 lutego. – To jest niepoważne. Pierwszy przetarg został ogłoszony w ten sposób, że termin oddania wypadał w grudniu, drugi odwołany, a trzeciego ani widu, ani słychu. Mieli dość czasu, żeby przygotować to porządnie. Mijają trzy lata i jesteśmy w punkcie wyjścia, bo zanim ogłoszą, zanim podpiszą umowę, zanim wejdą na plac budowy, to będzie kwiecień, a budowa takiego placu potrwa cztery miesiące – stwierdza gorzko Natalia Nazim.

Z przetargowej arytmetyki wynika, że plac zabaw mógłby zostać oddany do użytku w sierpniu. Dzieci nie będą miały więc za dużo czasu, by się nim nacieszyć. A to i tak zakładając wariant optymistyczny, zakładający, że nie pojawią się dodatkowe zapytania lub odwołania, znacznie wydłużające procedurę.

ZZM. Umiarkowany optymizm

Piotr Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej, na którego głowę w związku ze ślimaczącą się budową spadają gromy, tłumaczy, dlaczego styczniowy termin nie został dotrzymany. – Nie ogłosiliśmy go w styczniu, bo początkowo mieliśmy to podzielone, ale prawnicy powiedzieli nam, że bezpieczniej będzie ogłosić to jako spójną całość. Chcieliśmy dobrze przygotować dokumenty, bo one są zupełnie inne niż w przetargach krajowych. Nasi przetargowcy uczyli się, to był pierwszy przetarg unijny realizowany przez ZZM, a chcieliśmy wszystkie papiery mieć w porządku – wyjaśnia.

W sprawie terminów szef zieleni jest dużo ostrożniejszy niż wcześniej i zakłada możliwość kolejnego poślizgu. – W tym roku wodny plac zabaw powstanie, jeżeli zdarzy się obsuwa, to powstanie po sezonie i będziemy z niego korzystać wiosną 2020 roku. Nie zapominajmy, że wykonawcy są różni – zastrzega.

Podkreśla jednocześnie, że w przypadku wodnego placu zabaw doszło do zlepka wszystkich niekorzystnych okoliczności, jakie można sobie wyobrazić, które zbiegły się w jednym czasie.

W tle cały czas pobrzmiewa spór z operatorem Bajlandii, któremu ZZM wypowiedział umowę. Najemca odwołał się do sądu, sprawa jest w toku, jednak – jak zapewnia Piotr Kempf – nawet niekorzystny dla Zarządu wyrok nie powstrzyma budowy.

Czy budowa zakończy się przed wakacjami? Natalia Nazim traci nadzieję. – Nasz poziom frustracji rośnie. Gdyby okazało się, że wodny plac zabaw powstanie dopiero po czterech latach od wygranej w Budżecie Obywatelskim, to tak tego nie zostawię – zarzeka się aktywistka.

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej