Firmy Bechtel i Westinghouse zbudują w Polsce pierwszą elektrownię jądrową. Na kongresie Open Eyes Economy Summit prezes polskiego oddziału Bechtel Leszek Hołda przekonywał, że będzie to nie tylko zabezpieczenie potrzeb energetycznych kraju, ale również szansa na rozwój krajowej gospodarki.
W 2039 roku w Choczewie ma zacząć funkcjonować elektrownia atomowa. To, w jaki sposób jej budowa ma wpłynąć na polską gospodarkę, przybliżył przedstawiciel jednej z firm, która zajmie się jej realizacją.
Prezes Leszek Hołda twierdzi, że najważniejsze jest to, żeby m.in. jego synowie mogli żyć w kraju, który jest bezpieczny, również pod względem energetycznym, ale też konkurencyjny.
– Jeśli patrzymy na to, gdzie dziś jesteśmy jako kraj pod kątem miksu energetycznego, widzimy, że mamy jedne z najwyższych cen energii – stwierdził Hołda.
Koszt dla środowiska
W przypadku rywalizacji na globalnym rynku liczy się nie tylko tania energia, ale również jej źródła. Jak tłumaczy prezes Bechtal Polska, firmy, które mają w swojej strategii działania przyjazne środowisku, nie będą patrzyły na nasz kraj łaskawym okiem.
20 proc. produkowanej nad Wisłą energii pochodzi z odnawialnych źródeł. W ubiegłym roku średnio generowaliśmy 690 gramów CO2 na jedną wyprodukowaną kilowatogodzinę. A rocznie potrzeby przeciętnego mieszkania w Polsce wynoszą 2,4 tys. kWh.
Leszek Hołda przywołał dla porównania dane ze Szwecji, Francji czy Litwy, gdzie produkcja 1 kWh to koszt poniżej 100 g CO2. Nawet Chiny zeszły do 590 gramów.
Bezpieczeństwo energetyczne
Obecnie, jak tłumaczy prezes Hołda, w Polsce mamy instalacje mogące wyprodukować 66 GW mocy. Jednak w 2050 liczba ta wzrośnie dwukrotnie. Co ciekawe, nowoczesne centra danych potrzebują rocznie 1 GW energii, co jest związane z rozwojem sztucznej inteligencji.
Według prezesa Bechtal Polska, odpowiedzią na to zapotrzebowanie nie jest inwestowanie w OZE. Dlaczego? – 6 listopada tego roku z 22 GW, które może wyprodukować w naszm kraju OZE, wyszło tylko 0,5 GW. W ten dzień nie było wiatru ani słońca. Polska ekonomia potrzebuje podstawy, która da bezpieczeństwo dostępu do energii w każdych warunkach – stwierdził.
Leszek Hołda nie neguje tego, że trzeba system energetyczny budować na OZE, jednak uzupełnienie ich o inne źródła jest niezbędne.
Wywrotka Niemiec, ewolucja w Chinach?
Kto śledzi wydarzenia na świecie, ten wie, że Niemcy ugięły się pod presją tamtejszych ekologów i odstąpiły od realizacji programu atomowego w energetyce.
Jeden z norweskich think-thanków opracował raport dotyczący transformacji energetycznej, jaką przeszli nasi zachodni sąsiedzi. Jak mówił Leszek Hołda, przez 20 lat Niemcy wydali na te zabiegi 700 mld euro osiągając redukcję CO2 o 25 proc.
– A co by było, gdyby nie wyłączali atomu albo gdyby środki na OZE przekierowali na rozwój energetyki jądrowej? Z symulacji wynika, że za połowę wydanej kwoty, redukcja dwutlenku węgla wyniosłaby 73 proc. więcej niż obecnie – stwierdził prezes Hołda.
Natomiast co do Chin, które odpowiadają za 35 proc. światowej emisji CO2, podczas gdy Europa ma 7-procentowy udział w tej emisji. Obecnie Kraj Środka stawia na rozwój OZE: 180 GW ma pochodzić ze słońca, 169 GW z wiatru. Dodatkowo rozpoczęli budowę 25 reaktorów jądrowych (na całym świecie budowanych jest ich 59).
– Obecnie udział węgla w miksie chińskim to 53 proc. – powiedział Leszek Hołda.
Szansa dla polskich firm
Przedstawiciel jednej z dwóch firm, które będą budować elektrownię jądrową w Polsce przekonuje, że to źródło energii jest istotne w budowaniu miksu energetycznego.
Ale to nie wszystko. Całość będzie procesem długotrwałym, który powinien przyczynić się do poprawy sytuacji gospodarczej w kraju. – W trakcie budowy do polskiego PKB dołożone zostanie 118 mld złotych, w Europie każdy gigawat energii jądrowej generuje 9,5 tys. miejsc pracy. To ogromna szansa też dla polskich firm – twierdzi Leszek Hołda.
Jak wylicza, do budowy elektrownie będą potrzebne setki ton stali i betonu, a także kilometry okablowania. Według prezesa Bechtel Polska, konsorcjum, które będzie budować reaktory, będzie chciało maksymalizować polski łańcuch dostaw.
– To podróż, która będzie trwała 10-20 lat i która może dać kolejnym pokoleniom poczucie bezpieczeństwa i zwiększenia konkurencyjności na polskim rynku – zakończył Leszek Hołda.